Przychodzi taka chwila w życiu gitarzysty, że rodzi się w nim fascynacja kaczkami. Osobiście byłem w tak niekomfortowej sytuacji, że nikt z moich znajomych nie był w posiadaniu waha. Pozostał Internet, w którym znalazłem nową i podejrzanie tanią kaczkę Dimavery Wah-Wah Pedal EPWW-50. Pomyślałem, że to może być dobry sposób na rozpoczęcie przygody z tym efektem.
Pierwsze wrażenia po otwarciu paczki z nowiutkim EPWW-50 były dalekie od ekscytacji. Typowo dalekowschodnie wykonanie – masa plastiku, mechanizm pedału pokryty niepokojącym smarem i wrażenie ogólnej lichości. Z drugiej strony, wydałem 100zł i mam efekt z pierwszej ręki, który pozwoli mi nauczyć się grać na kaczce. No właśnie, oprócz możliwości zapoznania się z techniką gry na wahu EPWW-50 nie oferuje nic więcej.
Lista zalet Dimavery EPWW-50 jest krótka. Pierwszą z nich jest atrakcyjna cena. Drugą, a zarazem ostatnią, jest możliwość gry na kaczce.
Jak łatwo się domyślić wad jest znacznie więcej:
- sposób włączania efektu, co uniemożliwia szybkie uruchomienie kaczki
- po włączeniu efektu brzmienie robi się „suche”, szorstkie i nieprzyjemne dla ucha
- włączony efekt obcina głośność
- dramatyczna plastikowa obudowa
- żeby włożyć baterię do efektu trzeba go rozkręcić na czynniki pierwsze…
W moim rankingu najgorszych efektów gitarowych, jakie miałem w rękach Dimavery Wah-Wah Pedal EPWW-50 plasuje się na zaszczytnym pierwszym miejscu. Zdecydowanie nie polecam. Na szczęście udało mi się go sprzedać za 60% ceny i po dołożeniu kilku stów stałem się szczęśliwym posiadaczem klasycznego waha Dunlop CGB 95 Cry Baby, o którym nieco więcej napiszę w niedalekiej przyszłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz