Nowości w ofercie Hesu

Firma Hesu przez lata zajmowała się produkcją kabli gitarowych i głośnikowych, skrzyń transportowych na sprzęt i pokrowców. Z nowym rokiem ekipa z Sycowa wprowadziła do swojej oferty kilka nowych produktów.

Najciekawszym z nich jest kolumna gitarowa Hesu. Paczka ma w sobie dwa 12” głośniki. Do wyboru są dwie opcje, albo Celestion G12T-75 albo Celestion V30. Obudowę wykonano z 18mm brzozowej sklejki, obito białym winylowym tolexem i wykończono metalowymi narożnikami. Jeżeli komuś nie przypadnie do gustu biały kolor obudowy – który moim zdaniem prezentuje się świetnie – to do wyboru będą także inne, bardziej lub mniej konwencjonalne opcje kolorystyczne. Cena takiej kolumny oscyluje w granicach 2590-2690zł w zależności od wybranych głośników.


Oprócz kolumny, w ofercie Hesu pojawiły się także kolorowe lamówki do pokrowców. Zamiast standardowych białych będzie można zamówić sobie czerwone lub pomarańczowe. Myślę, że to dobra wiadomość dla użytkowników sprzętu marki Orange.


Ostatnią ciekawostką jest torba na wzmacniacz z uchwytem na ramię. Jeżeli regularnie bywasz na siłowni to takie rozwiązanie może wydawać się całkiem atrakcyjne J Sam jednak nie zdecydowałbym się na noszenie sprzętu w taki sposób, ale trzeba przyznać, że to innowacyjne rozwiązanie.

Kaczka po pekińsku - wah Dimavery EPWW-50

Przychodzi taka chwila w życiu gitarzysty, że rodzi się w nim fascynacja kaczkami. Osobiście byłem w tak niekomfortowej sytuacji, że nikt z moich znajomych nie był w posiadaniu waha. Pozostał Internet, w którym znalazłem nową i podejrzanie tanią kaczkę Dimavery Wah-Wah Pedal EPWW-50. Pomyślałem, że to może być dobry sposób na rozpoczęcie przygody z tym efektem.

Pierwsze wrażenia po otwarciu paczki z nowiutkim EPWW-50 były dalekie od ekscytacji. Typowo dalekowschodnie wykonanie – masa plastiku, mechanizm pedału pokryty niepokojącym smarem i wrażenie ogólnej lichości. Z drugiej strony, wydałem 100zł i mam efekt z pierwszej ręki, który pozwoli mi nauczyć się grać na kaczce. No właśnie, oprócz możliwości zapoznania się z techniką gry na wahu EPWW-50 nie oferuje nic więcej.

Lista zalet Dimavery EPWW-50 jest krótka. Pierwszą z nich jest atrakcyjna cena. Drugą, a zarazem ostatnią, jest możliwość gry na kaczce.

Jak łatwo się domyślić wad jest znacznie więcej:
- sposób włączania efektu, co uniemożliwia szybkie uruchomienie kaczki
- po włączeniu efektu brzmienie robi się „suche”, szorstkie i nieprzyjemne dla ucha
- włączony efekt obcina głośność
- dramatyczna plastikowa obudowa
- żeby włożyć baterię do efektu trzeba go rozkręcić na czynniki pierwsze…


W moim rankingu najgorszych efektów gitarowych, jakie miałem w rękach Dimavery Wah-Wah Pedal EPWW-50 plasuje się na zaszczytnym pierwszym miejscu. Zdecydowanie nie polecam. Na szczęście udało mi się go sprzedać za 60% ceny i po dołożeniu kilku stów stałem się szczęśliwym posiadaczem klasycznego waha Dunlop CGB 95 Cry Baby, o którym nieco więcej napiszę w niedalekiej przyszłości.

Patent na porządek w kablach

Gitarzyści, którzy koncertują i często grają próby, a nie są profesjonalnymi muzykami wysługującymi się ekipą techniczną wyróżniają trzy rzeczy, które psują radość z grania. Pierwszą z nich jest rozkładanie sprzętu. Drugą jest składanie sprzętu. Trzecią są problemy ze sprzętem. Problemów mogą byś setki, ale o tym innym razem.

Jeżeli chodzi o te dramatyczne chwile, w których trzeba wszystko wypakować i podłączyć, jest na rynku parę gadżetów, które mogą ułatwić to karkołomne zadanie.

Moim ulubionym są gumki do spinania przewodów Planet Waves. Każdy, kto choć raz trzymał w rękach poplątany i pozaginany kabel wie, jakie to irytujące uczucie. Gumki Planet Waves mają plastikowy zaczep, który wciskamy na przewód i po zwinięciu kabla zaczepiamy gumkę o wystający haczyk. Tak przygotowany kabel można wrzucić do torby czy kablarki i nie ma opcji, żeby się poplątał. Gumki są solidnie wykonane i jeżeli się ich nie zgubi to posłużą przez długi czas.



Co najciekawsze, gumki Planet Waves kosztują niecałe 2zł chociaż nie tak łatwo je dostać. Warto poszukać tego gadżetu w sklepie muzycznym, bo gdzie jak gdzie, ale w kablach porządek musi być!

Nowości od Merlin Pickups

Polski producent ręcznie robionych przetworników gitarowych i elektroniki do gitar Merlin Pickups przygotował na styczeń kilka nowości.

Pierwszą z nich jest humbucker o rozmiarach singla Twins Mk.1. Jego głównym zadaniem jest zlikwidowanie brumu w gitarze przy zachowaniu typowego dla Stratocastera brzmienia. Twins Mk.1 mają nieco silniejszy sygnał wyjściowy, a czterożyłowy kabel pozwoli konfigurować połączenie przetworników wedle uznania. Twins Mk.1 dostępny jest w trzech kolorach – czarnym, białym i czarno-białej zebrze.


Drugą nowością jest zestaw przetworników do gitar typu Telecaster – Tele FAT Neck i Bridge. W odróżnieniu od klasycznych singli Telecastera te od Merlina mają mieć silniejszy sygnał i nieco mocniejsze brzmienie. Co ciekawe, Tele FAT Neck jest odwrotnie nawinięty i ma odwrotnie spolaryzowane magnesy. Przy środkowej pozycji przełącznika takie rozwiązanie eliminuje brumienie.


Ostatnią styczniową ciekawostką jest Defender – układ zabezpieczający przed porażeniem prądem. Jeżeli podłączymy go pomiędzy przewodem masy biegnącym do mostka, a układem elektrycznym gitary, Defender ograniczy prąd do poziomu, który nie będzie zagrażał życiu użytkownika. Warto nad czymś takim pomyśleć, jeżeli gra się koncerty w pubach i małych lokalach, które nie są odpowiednio przystosowane do tego typu imprez.


Na stronie internetowej Merlin Pickups można odsłuchać próbek brzmienia opisanych wyżej przetworników. Trzeba przyznać, że Twins Mk.1 brzmi naprawdę nieźle.

Bramka szumów Exar Noise Gate NG-02

Odkąd zacząłem kompletować swój pedalboard natrafiałem na różne problemy. Jednym z nich były szumy, trzaski i inne niepożądane szmery, które wydobywały się z głośników podczas przerw w graniu. Na próbach przy stosunkowo małym poziomie głośności nie było to szczególnie zauważalne. Gorzej to wyglądało podczas koncertów, gdy zapowiadasz kolejny kawałek a na przodach słychać niepotrzebne szmery i piski.

Pierwsze, co zrobiłem, to wymieniłem kable pomiędzy efektami na kable wyższej jakości. Problem się zmniejszył, ale nie został wyeliminowany. Jedynym słusznym rozwiązaniem pozostało dołożenie do pedalboarda bramki szumów.

Początkowo myślałem nad kostką Boss NS-2, ale cena w granicach 450zł za nowy efekt sprawiła, że trzeba było poszukać alternatywnego rozwiązania.

Nie trzeba było szukać daleko, bo znalazłem w necie nowy, objęty 3-letnią gwarancją efekt Exar Noise Gate NG-02 – niezwykle prostą, ale skuteczną bramkę szumów. Już pierwszy rzut oka przywodzi na myśl skojarzenia z efektem Boss NF-1, w którym zastosowano identyczną zasadę działania – w obu efektach mamy zaledwie dwa potencjometry – „Sensivity” i „Decay”. Taki układ sprawdza się doskonale, chociaż idealne dostosowanie ustawień do reszty sprzętu zajmuje trochę czasu. Zanim ustawimy czułość i szybkość reakcji na takim poziomie, aby eliminowała wszystkie niepotrzebne trzaski i pozwalała wybrzmieć wszystkim dźwiękom gitary trzeba spędzić nad efektem dobre kilka minut. Najłatwiej ustawić parametry na delikatnie granych flażoletach. Obecnie gram ze stale włączoną bramką szumów i nie zdarzyło się jeszcze żeby za szybko odcinała sygnał, skracała dźwięki czy obniżała głośność.

Jeżeli chodzi o wykonanie, to jak zwykle w przypadku Exara mamy solidną metalową obudowę, która spokojnie posłuży latami. Mój egzemplarz nie został polakierowany, co tworzy ciekawy efekt i sprawia, że wizualnie to najlepszy efekt z drugiej serii Exara. Co ważne, NG-02 ma identyczne wtyki do zasilania jak efekty Bossa czy EHX.



Exar Noise Gate NG-02 to sprzęt, który działa tak jak powinien, jest solidnie wykonany i nie wypali dziury w Twoim portfelu. U mnie ta bramka radzi sobie z pięcioma kostkami w pedalboardzie, ale myślę, że z większą ilością efektów także dałaby sobie radę.

Nowe zajawki Stomp-Heada

Pisałem niedawno o nowatorskim analogowym wzmacniaczu Taurus Stomp-Head 4.SL. W sieci dostępna jest nowa zajawka możliwości brzmieniowych tego podłogowego heada. Trzeba przyznać, że brzmi jak należy i w rockowym graniu sprawdzi się bardzo dobrze. No i do tego jest całkiem mobilny.


W swojej ostatniej notce wyraziłem też pewne obawy, co do szybkiego zużycia zewnętrznego sprzętu, ale istnieje możliwość podłączenia do Stomp-Heada kontrolera zewnętrznego. Tylko co to za frajda mieć heada podłogowego i stawiać go na paczce?

Rzecz o stoperach

Dziś kilka słów nie do końca o sprzęcie muzycznym, ale o rzeczy, bez której nie wyobrażam sobie teraz grania prób i koncertów. Mowa o stoperach do uszu.

Przez długi okres nie używałem niczego, później korzystałem z piankowych stoperów i z perspektywy czasu mogę powiedzieć jedno – były beznadziejne. Zbyt mocno tłumiły dźwięki i ciężko było je dobrze osadzić w uchu. Z racji tego, że gram na gitarze i śpiewam równocześnie zdarzało się, że podczas ruchów szczęką stopery się luzowały, a czasami nawet wypadały. Bywało, że musiałem kończyć kawałek z jednym stoperem w uchu. Ich jedyną zaletą było to, że kosztowały kilka złotych, chociaż szybko się zużywały.

W końcu jednak zdecydowałem się na zakup profesjonalnych stoperów dla muzyków Alpine MusicSafe Pro. Może nie są tanie, ale wyeliminowano z nich wszystkie wady piankowego dziadostwa. Doskonale leżą w uchu – gram z nimi już blisko dwa lata i ani razu mnie nie zawiodły. Tłumią jak należy, nie zniekształcają dźwięku i praktycznie się nie zużywają. Wystarczy je wymyć mydłem i wyglądają jak nowe.

Co do tłumienia, to oprócz gumowych stoperów w zestawie, w jakim sprzedawane są zatyczki Alpine mamy trzy rodzaje filtrów – do niskiego, średniego i wysokiego tłumienia hałasu. Ja korzystam z najsłabszego filtru i sprawdza się zarówno na koncertach jak i na próbach. Przede wszystkim stoper w uchu nie sprawi, że słyszysz gorzej. Dzięki niemu do uszu nie dociera zniekształcony hałas, ale bardziej selektywne brzmienie.

 

Sprawa jest prosta. Albo można wydać kilkadziesiąt złotych, kupić sobie takie stopery i chronić swój słuch. Można też nie korzystać z podobnego typu wynalazków i cieszyć się przykrywającym muzykę hałasem oraz szumem usznym.

Nowa seria efektów Exara

Ledwo, co napisałem nieco o designie efektów Exara a już doszły do mnie wieści o nowej serii efektów gitarowych tego producenta.

Nowe kostki Exara to także zupełnie nowe wzornictwo. Całość ma być wykonana z metalu, a pokrętła ze stali kwasoodpornej. Dzięki temu trwałość kostek będzie dłuższa i wygląd efektów będzie atrakcyjniejszy. Zmienią się także nazwy poszczególnych efektów. Nowością będzie też Silent True Bypass, który ma całkowicie zlikwidować trzaski podczas włączania i wyłączania efektów oraz bezawaryjny magnetyczny przełącznik wewnątrz efektu – chociaż jego mechaniczny odpowiednik oczywiście pozostanie na zewnątrz.

Nowa seria efektów gitarowych Exara ma trafić do sprzedaży w ciągu najbliższych miesięcy. Jeszcze nie widziałem jak nowe kostki będą się prezentować, ale nowe wzornictwo wprowadza także Jacques Stompboxes, czyli eksportowa wersja Exara. Poniżej fotka chorusa Jacques Meistersinger. Wygląda lepiej niż poprzednia obudowa, ale jak widać stalowych pokręteł jeszcze nie ma.

Polskie efekty gitarowe

W temacie efektów gitarowych prym wiodą Amerykanie. Chociaż bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że to Chiny produkują największe ilości tego typu sprzętu… Jednak, żeby znaleźć solidny sprzęt modulujący brzmienie swojej gitary nie trzeba szukać daleko. W Polsce od 1985 roku takim sprzętem zajmuje się Exar, a od jakiegoś czasu coraz śmielej na rynku poczyna sobie Taurus.

Co do Exara, to krążą o nim różne opinie. Generalnie, polskie produkty przez wielu gitarzystów uważane są za sprzęt drugiej kategorii. Może to kwestia kompleksów? Mnie przekonują do nich trzy rzeczy – po pierwsze kupujesz coś, co jest składane przez pełnoletnich pracowników w Polsce, po drugie taki sprzęt ma atrakcyjne ceny, po trzecie solidność wykonania i jakość przewyższa produkty made in China.

W swoim pedalboardzie posiadam obecnie dwie kostki Exara – prostą i skuteczną bramkę szumów Noise Gate NG-02 i Tremolo TM-02. Wkrótce napiszę coś więcej o tych efektach, ale powiem, że ich największą wadą jest ich… charakterystyczny design. Za tego typu sprzętem, przemawia przede wszystkim stosunek jego jakości do ceny. Imponujący wygląd i lans to sprawy drugorzędne. Brzmieniem i wykonaniem Exar bije na głowę popularne u początkujących gitarzystów efekty Behringera i Dimavery, których kilka przeszło przez moje ręce. Przede wszystkim nie mają plastikowej obudowy! Poza tym w dobie światowego kryzysu ekonomicznego warto wspierać naszą rodzimą produkcję J

Poniżej wrzucam zdjęcie pierwszego wyprodukowanego przez Exara efektu Phasing, który wyglądem przypominał produkty MXR i prezentował się może nie do końca oryginalnie ale całkiem przyjemnie.



Dla porównania Phase 90 MXR.


Za jakiś czas wrzucę testy Exar Noise Gate NG-02 i Tremolo TM-02. Obecnie dostępna jest już czwarta generacja kostek Exara, ale te starsze wciąż można kupić za grosze na Allegro.

Trzecia opcja Taurusa

Od zawsze gitarzyście mieli tylko dwie opcje do wyboru. Albo gitara albo bas. Albo kabel albo system bezprzewodowy. Albo head albo combo. No właśnie. W tej ostatniej dziedzinie Polacy z Taurusa wpadli na innowacyjny, chociaż nieco kontrowersyjny pomysł – Stomp Head czyli gitarowy head… podłogowy.

Zamiast stawiać heada na paczce, możesz postawić go przed sobą i zmieniać kanały stopą niczym na efekcie gitarowym. Dostępne obecnie modele Stomp Heada mają po dwa kanały i przycisk „boost” do dopalenia sprzętu. W tym niezwykłym urządzeniu drzemie moc od 60 do 70W z dwoma trybami pracy Studio i Stage.

Stomp Head prezentuje się elegancko, ale jak sprawdzi się w warunkach bojowych? Po paru latach intensywnego użytkowania atrakcyjność wizualna takiego sprzętu drastycznie spadnie, ale liczy się przecież brzmienie, które mimo hybrydowej technologii na prezentacji producenta wypada całkiem fajnie. Chociaż to także po części zasługa naszego polskiego Mayonesa, na którym gra Boo-Boo.


Swoją drogą na polskim rynku producentów gitarowego sprzętu robi się coraz ciekawiej.

Miniaturowy Micro Terror od Orange

Już za kilka dnia na NAMM 2012 Orange zaprezentuje swoje nowe miniaturowe lampowe cacko - Orange Micro Terror. Po niewielkim Tiny Terror i nieco większym Dual Terror ekipa z Wielkiej Brytanii postanowiła stworzyć coś ekstremalnie mobilnego. W nowym Terrorze będzie zaledwie jedna lampa 12AX7, ale to w zupełności wystarczy do domowych zastosowań. Poniżej zdjęcie przedstawiające rzeczywisty rozmiar heada w porównaniu do iPhone'a.
Co ciekawe, do heada, będzie dedykowana równie nieduża paczka PPC 108 z 8" głośnikiem. Chociaż heada można podłączyć nawet do PPC 412.

Od dwóch dni w sieci dostępna jest prezentacja Micro Terrora. Ciekawe kiedy miniaturowe heady dotrą nad Wisłę i czy cena będzie adekwatna do ich rozmiarów?


Wkrótce ruszamy

Wkrótce ruszam z blogiem a w nim m.in.:
- testy gitarowego sprzętu na każdą kieszeń
- newsy o nowościach sprzętowych
- najnowsze wieści z gitarowego świata

Wszystkie zdjęcia, jakie będą pojawiały się na tym blogu pochodzą od producentów albo są mojego autorstwa.