W dziesiątym odcinku „Na jakim sprzęcie” gościmy warszawski band Fertile Hump. Gitarzystę Tomka przepytywałem już przy okazji sprzętu jego macierzystej formacji czyli The Stubs (o tutaj), ale w swoim nowym projekcie razem ze śpiewającą gitarzystką Magdą tworzą muzykę w całkiem innym klimacie. Klimat jest w tym przypadku słowem klucz, a jeśli jeszcze nie sprawdziliście nagrań Fertile Hump to serdecznie polecam.
Tomek: Nie mam pojęcia. Nie znam się na tym, serio. Nie jestem ani wybitnym znawcą sceny ani socjologiem. To co przychodzi mi do głowy, to, że żyjąc w większym mieście widzisz dookoła siebie, jak to ludzie coś robią i jak rzeczy się dzieją. Wydaje mi się, że to ośmiela. Nie budujesz sobie w głowie bariery. Ale tak jak wspomniałem, ja się na tym trochę nie znam.
Magda: Jako, że znam się jeszcze mniej to też się wypowiem. To prawda, że zespoły nakręcają się wzajemnie, chętnie pomagają sobie, jeżdżą razem w trasy, dzielą przestrzeń sal prób i przychodzą na gigi. Jednak każdemu potrzebna jest cała Polska żeby funkcjonować. Na pewno nie uważam, żeby warszawiacy mieli tęższe umysły niż ludzie z innych miast bo muzycznie, rzeczy trzymają się kupy w każdym zakątku Polski.
Słuchając Fertile Hump można zadać sobie pytanie, po co komu w zespole basista, jak można grać bez niego i wszystko się zgadza? Jak to jest z tymi basistami? Zło nie do końca konieczne?
Tomek: Ja osobiście uważam, że basista jest potrzebny. Granie bez basu jest trochę jak jedzenie posiłku dwoma nożami… No da się, ale… W Fertile Hump brak basisty wynika z tego, że w ogóle nie było planu na „zespół” jako taki. Jak siedzisz w kuchni i po prostu grasz to nie bawisz się w zagadnienia typu „jaka będzie linia basu”.
Magda: No ale na przekór wszystkim zespół jednak się ukształtował i gramy w trójkę od półtora roku. Moja gitara na próbach i koncertach zawitała dopiero kilka miesięcy temu. Nadal jestem zielona, ale się uczę. A wraz z ograniem zespołu pojawiają się nowe możliwości i konfiguracje. Bas jest potrzebny ale próbujemy go uszyć z gitar. Zobaczymy. Jakby co, to się nauczę.
Na jakim sprzęcie gracie obecnie w Fertile Hump?
Tomek: Ja gram na gitarze Airline Tuxedo i dwóch wzmacniaczach: Orange Dual Terror (z kolumną Fender Supersonic 212) oraz stuwatowym Peavey’u (z kolumną Ampeg HLF 410), który właśnie robi nam za basistę. Najważniejszym efektem jakiego używam jest tuner Bossa, którym rozdzielam sygnał – włączam i wyłączam bas. Poza tym, mam też Deley i Big Muff. Nigdy nie miałem takiej ilości sprzętu i strasznie mnie to denerwuje. Gubię się w tym. Wolę prostsze rozwiązania. Może jestem głupi?
Magda: Ja mam prościej. Gram na gitarze Aria Pro2, którą podłączam po prostu do Voxa AC30. I tyle. Więcej absolutnie nie potrzeba, brzmi to wspaniale. W domu zaś gram na akustyku Sigma, a Tomasz na gitarze dobro marki Dobro.
Dlaczego akurat gitara Dobro zamiast standardowego akustyka?
Tomek: Ponieważ po pierwsze lubię udawać bluesmana z Missisipi, a po drugie dobro brzmi inaczej niż zwykły akustyk i o takie brzmienie mi właśnie chodzi. Brudne, metaliczne ale jednak miękkie. Ta gitara jest wspaniała i kocham ją dosyć mocno.
Czym się różni tworzenie muzyki do Fertile Hump od pisania dla The Stubs? W gruncie rzeczy minimalistyczne podstawy obu zespołów są do siebie bardzo zbliżone, ale efekt jest odmienny.
Tomek: Różni się sporo. W Fertile Hump piosenki wynikają jakoś tak… same z siebie. Z grania pierdół ze sobą w kuchni. Praktycznie nie zdarzają się sytuacje kiedy siadamy z założeniem wymyślenia piosenki. Różnią się też, ponieważ jednak to, za przeproszeniem, instrumentarium jest inne.
Magda: Ja bym poszła jeszcze krok dalej. Te rzeczy, piosenki często się z nas wylewają. Coś jest nie tak — piszesz. Coś jest tak — grasz. Nic się nie dzieje — można iść na próbę i zrobić piosenkę. Taki trochę zapis emocji, problemów, radzenia sobie ze światem. Do tego mimo wielu podobieństw między nami, to zawsze jest starcie dwóch głów i wtedy na wierzch wychodzą różnice — we wpływach, inspiracjach i wrażliwości.
Jakie dalsze plany? Uda się pogodzić prężne funkcjonowanie dwóch projektów?
Tomek: I prace… i wychowanie dwójki dzieci… Jasne, że się da! Na szczęście jak się bierze narkotyki to nie trzeba spać.
Mam wrażenie, że dużą wagę przywiązujecie do tej graficznej, wizualnej otoczki Fertile Hump. Dla mnie porządna grafika to jeden z wyznaczników profesjonalnego podejścia do swojej działalności. Jakie jest Wasze podejście do tego tematu?
Tomek: Bo widzisz, tak się składa, że w tym zespole gra dwóch art-directorów i designer więc w naturalny sposób mamy na to aż za dużo pomysłów. Nie wiadomo, kto ma robić plakaty, za dużo rąk do pracy.
Magda: Takimi jesteśmy estetami i pracusiami.
Wasza EPka i debiutancka płyta zebrały bardzo dobre recenzje i pojawiły się w wielu rankingach najlepszych płyt 2016 roku. Jak się do tego odnosicie? Jest jakieś zaskoczenie czy od początku do końca wiedzieliście, że jest dobrze?
Tomek: Ciężko mi to oceniać. Nawet ciężko mi stwierdzić, czy zebrała aż tak dobre recenzje i ile ich było. Jestem pewien, że mi się ta płyta podoba. Uwielbiam głos Magdy, a poza tym zawsze staram się wymyślać takie rzeczy, których sam chciałbym słuchać.
Magda: Dla mnie ten zespół, ta płyta jest chyba pierwszym w życiu projektem, który powstał nie po coś czy dla kogoś. Powstał z potrzeby robienia rzeczy razem i takiego po prostu określania się, radzenia sobie z emocjami. Jak masz do czynienia z czymś tak osobistym, to krytyka przechodzi trochę bokiem, a miłe słowa po prostu cieszą. Największą nagrodą jest samo granie.
Na koniec coś z zupełnie innej beczki. Kiedy nowa płyta The Stubs?
Tomek: Jest już nagrana. Winyl się tłoczy.
I to się nazywa pozytywna puenta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz