Na jakim sprzęcie grają: The Stubs

Najwyższy czas na czwartą odsłonę serii „Na jakim sprzęcie grają”, gdzie zdradzamy wstydliwe tajemnice polskich gitarzystów. Po technicznym Kabanosie pora na coś niskobudżetowego i rock’n’rollowego. Przed Wami Tomek, gitarzysta i wokalista warszawskiego The Stubs, który wyjaśni, na czym gra i dlaczego jest strasznym pierdołą. 


Tomek, na początek masz u mnie plusa za wybór heada. Tak samo jak ja grasz na Orange Dual Terror. Powiedz, jak oceniasz ten sprzęt, no i przede wszystkim czy head Orange wpisuje się w koncepcję niskobudżetowego rock’n’rolla, którego gracie w The Stubs?

Cóż, na moją obronę niech zadziała fakt, że jest to jeden z tańszych produktów tej marki. Dalej. Jak sam wiesz, to jest to przedmiot niewielkich rozmiarów. Jak na wzmacniacz gitarowy. A to, zważywszy na fakt, że gramy dużo i trzeba te wszystkie manele wiecznie przenosić z miejsca na miejsce, jest dla mnie ważne. No i przy tym jest głośny i fajnie wygląda, więc jeżeli chodzi o koncerty to ciężko się przyczepić. A brzmienie? Halo! To Orange. Jak Orange brzmi źle to znaczy, że źle jest od dzisiaj dobrze.

Jakiego sprzętu oprócz wspomnianego heada używasz? Korzystasz z jakichś efektów gitarowych?

Mam kolumnę Fender Supersonic 212. Jest niewielka, solidna, fajnie wygląda i ma w środku Celestiony Vintage. Jestem content. Efektów na koncertach nie używam, bo wiecznie kończy mi się w nich bateria albo się psują, a ja jestem straszną pierdołą i nie umiem ich naprawić. Mam tylko stroik. Takiego małego czarnego Korg'a, który wygląda jak Night Rider. Ten samochód z serialu z Davidem Hasselhoffem. Aha, no i używam footswich'a, którym zmieniam kanały we wzmacniaczu. To też na ziemi, więc prawie efekt.
 

Grasz na gitarze Gibson SG. Ten Twój SG to jakiś wiekowy model?
 
Nie, Jest nowy. Jak jesteś, nie bójmy się tego słowa, mańkutem to dosyć ciężko kupić taką gitarę, jaką byś chciał. Ja raczej nie byłem fanem SG. Po prostu było tak, że w sklepie muzycznym, do którego chadzam przywieźli literalnie jedno leworęczne SG. I tak chodziłem i je oglądałem przez kilka miesięcy. Bo wiesz, było leworęczne. Po pewnym czasie udało mi się wmówić sobie samemu, że ta gitara jest jednak super i po kolejnych kilku miesiącach ciułania wszedłem w jej posiadanie. Obecnie nie chcę żadnej innej gitary. Ta jest najlepsza. Serio.


Stawiacie na minimalizm i rock'n'rollowy brud. Jak wygląda Twoja praca w studiu? Pieścisz coś przy gitarowym brzmieniu czy nagrywasz brzmienie prosto z gitarowej kolumny?

Zakładam, że Klima, nasz producent, coś grzebie przy tych gitarach, ale ja lubię wierzyć w to, że brzmi to tak jak ustawiłem na wzmacniaczu. Czasami eksperymentujemy z brzmieniami przy niektórych solówkach czy innych pierdółkach, ale za przeproszeniem, TRZON ma być szczerutki prosto z głośnika.

Klasyczne pytanie. Najlepszy i najgorszy gitarowy sprzęt, z jakim miałeś do czynienia to?

Niewiele tego miałem. Zacząłem grać na gitarze stosunkowo niedawno, a do tego jestem leworęczny. Nie miałem ani czasu ani okoliczności obywać się ze sprzętem. Na przykład nigdy nie grałem na Les Paulu. Po koncercie Motorhead w stodole, w 2006 roku, postanowiłem kupić sobie pierwszą gitarę. Coś na kształt stratocastera ale, rzecz jasna, podróbę. No i to była zdecydowanie najgorsza gitara, jaką posiadałem. Dramat. Nie chcę o niej mówić. Nienawidzę jej. Ale! Miałem też do czynienia ze sprzętem Bolka, gitarzysty The Black Tapes i Elvis Deluxe, który ma Marshalla Plexi i jakąś bliżej nieokreśloną paczkę – prawdopodobnie także Marshalla. Ten ekwipunek jest chyba równie stary, co sam Bolek. Brzmi zajebiście, naprawdę wspaniale, ale wygląda niebezpiecznie. Nawet nie tak jakby miał za chwilę się rozpaść. Wygląda jakby miał za chwilę wybuchnąć. A do tego, cóż, jest to stuwatowe plexi. Jak chcesz dodać gainu to robisz się za głośny i koledzy wyrzucają cię z zespołu. Myślę, że to jest zarazem najlepszy i najgorszy sprzęt, z jakim miałem do czynienia.

Szykujecie obecnie nowy, trzeci w dyskografii The Stubs, album. Zaskoczycie coś pod gitarowo-brzmieniowym względem?

Nie, nie, nie, nie. Album jest już praktycznie skończony i nic szokującego raczej się nie wydarzyło. Zostajemy przy tej szczerej, zwycięskiej formule, którą kultywowaliśmy do tej pory.

Premiera płyty The Stubs „Social death by rock’n’roll” już 14 listopada 2014 roku.
(fot. archiwum zespołu)

2 komentarze:

  1. Żeby przestać być pierdołą, wystarczy kupić zasilacz ;)
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zasilacze, przedłużacze, przewody - robi się coraz bardziej skomplikowanie ;)

    OdpowiedzUsuń