Boss RC-1 Loop Station to dość nowy efekt w stajni Bossa. Swoją premierę miał pod koniec 2014 roku. Wbrew najnowszym trendom RC-1 nie jest kombajnem z milionem opcji i chmarą podejrzanych pokręteł. Efekt ma tylko jeden potencjometr, którym ustawiamy głośność nagranego w pętli podkładu oraz odmierzający czas okrągły i ultra wyrazisty wskaźnik LEDowy Loop. Taki zestaw w zupełności wystarczy do korzystania z możliwości urządzenia.
Obsługa efektu jest banalnie prosta, choć wymaga pewnej wprawy. Po ustawieniu potencjometru Level na interesującym nas poziomie cała reszta odbywa się poprzez przełącznik nożny. Klikamy raz – włączamy go i możemy nagrać ścieżkę bazową, określającą długość taktów, na których będziemy pracować. Klikając drugi raz mamy możliwość dogrania kolejnej ścieżki. Możemy to zrobić lub kliknąć trzeci raz, aby przejść do opcji gry z podkładem. Looper zatrzymujemy klikając dwa razy, a żeby zresetować naszą pętlę musimy przycisk nacisnąć i przytrzymać dłużej niż 2 sekundy. Przyznajcie, że nie brzmi to jak wyzwanie. Ale z początku trzeba patrzeć na to, co się robi i być precyzyjny, bo jak wylecisz z taktu i za późno włączysz dogranie kolejnej ścieżki no to niestety będzie lipa. Opcjonalnie, można ułatwić sobie życie dołączając do Loop Station foostwitch obsługujący funkcję „Stop/undo” – efekt ma dedykowane wejście na ten cel.
Z pomocą RC-1 możemy nagrać 12 minut materiału w trybie stereo. Owszem, są na rynku efekty, które mają większą pamięć, ale tak na serio. Czy grając koncert potrzebujesz nagrać 15 minut podkładu? Nie sądzę. Jeżeli chodzi o jakość brzmienia to nie mam zastrzeżeń. Sygnał nie traci na jakości i broni się nawet jak nagrasz kilka ścieżek.
Idea, jaka stała za nowym looperem Bossa sprowadzała się do maksymalnego uproszczenia efektu i to się udało doskonale. Nie mamy na pokładzie miliona pobocznych funkcji. Można powiedzieć, że RC-1 to czysta esencja loopera – sam konkret, bez zbędnych udziwnień. No i co ważne jest na tyle prosty, że w łatwy sposób można go wykorzystywać improwizując w domu czy grając koncerty. Jeżeli miałbym się kiedyś zdecydować na granie solo, to Loop Station byłby na scenie razem ze mną jako gitara prowadząca. Dlaczego? Jest prosty w obsłudze, ma standardowy rozmiar, a do jego funkcjonalności nie mam żadnych zastrzeżeń. Dla mnie super.
Żeby pokazać możliwości tego urządzonka zrobiłem prościutką nagrywkę, w której stopniowo dogrywałem kolejne ścieżki do granego motywu. Finalnie nagranych jest osiem plus na dziewiątej gram bez opcji nagrywania. Próbki nagrane na smartfon iPhone 4 podłączony do wzmacniacza Roland CubeLite (kanał czysty z odkręconym na 15% potencjometrem chorus). Wykorzystana gitara to podrasowany Squier Telecaster na humbuckerach Tesla, a kable Soundstage (Sommer XXL) i DL David Laboga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz