Na jakim sprzęcie grają # 12 — CF98

Krakowski CF98 to od lat pierwsza liga melodic-punka w Polsce. Zespołowi kibicuję od dawna, a najnowsza, jeszcze świeża, płyta „Story makers” potwierdza, że kredyt zaufania został przyznany słusznie — album jest po prostu bardzo dobry. CF98 pomimo wykonywania gatunku muzyki, który nie do końca tego wymaga, od dawna miał bardzo rzetelne podejście do gitarowego sprzętu. Tak rozbudowanych pedalboardów, jakie chłopaki mieli w 2010 roku, jeszcze na punk rockowej scenie nie widziałem :) Tak całkiem szczerze, to właśnie Alek i Karol, ówcześni gitarzyści zespołu, służyli mi przed laty wieloma cennymi radami pod względem gitarowego sprzętu i efektów. Dziś skład zespołu uległ zmianom, ale na pokładzie wciąż pozostaje Grzegorz Skawiński polskiego melodic-punka, Alek Domagalski, którego wspiera znany z ekip Hartal i W Kilku Słowach barber-gitarzysta Mateusz „Delma” Poznański oraz basista Michał Kurzyk. Nad chłopakami pieczę sprawuje wokalistka Karolina Duszkiewicz.


— Wasz nowy, wydany po czterech latach przerwy album to płyta spod znaku powrotów. Wracacie do śpiewania po angielsku, wracacie do Anteny Krzyku, a muzycznie wracacie do korzeni. Obudziły się w Was jakieś sentymenty czy geneza tych powrotów jest inna?

Karolina: Może odrobina sentymentu. Najistotniejszy był jednak czynnik ludzki, czyli nowi koledzy. Nie tylko pojawili się w odpowiednim miejscu i czasie, nie tylko włożyli kawał serca i roboty w ten album razem z nami ale uratowali też dobrą energię w tym zespole i dodali nam sił. Kolejnym ważnym czynnikiem był tak naprawdę powrót do dobrych rozwiązań, do Anteny Krzyku, gdzie zawsze czuliśmy się docenieni, do skate-punka, w którym ten zespół się odnajduje a muzyka przychodzi naturalnie i do angielskiego – bo uwielbiam ten język, jego brzmienie i melodyjność. Zabrzmi to paradoksalnie ale o wiele łatwiej wyrazić mi to, co myślę w tym języku i przelać to na papier. Mam wrażenie, że pod wszystkimi względami czekałam na ten album kilkanaście lat. Może o to tu chodziło, trzeba było poczekać, robiąc inne albumy, czasem błądząc. Gdyby nie ten skład, miejsce i czas era „Story Makers” by się nie wydarzyła.

Alek: Faktycznie, można to potraktować jako powrót, ale jest on czymś co od początku chcieliśmy zrobić lecz nie mieliśmy na to możliwości. Trzeba wziąć pod uwagę, że u nas w zespole zawsze było czworo-pięcioro muzycznie ukierunkowanych w różną stronę ludzi. Różna strona muzyczna ale z podobnym światopoglądem i wypadkową, którą zawsze była scena hardcore-punk. W końcu udało się to zrobić i żartobliwie mówimy, że ten album powinien ukazać się dekadę wcześniej. Powrót do Anteny Krzyku to powrót do właściwego miejsca. To bardzo dobra wytwórnia, która daje spore pole do niezależnego działania jednocześnie trzymając wysoki poziom.

— Co działo się z CF98 przez ostatnie cztery lata? Z tego co widzę to skład zespołu uległ odświeżeniu.

Karolina: No właśnie, mówiąc o nowych kolegach, zacznijmy od początku. Po odejściu z zespołu naszego wieloletniego perkusisty i kolegi Stabiego w grudniu 2015, byliśmy załamani. Z jednej strony chęć grania, szukania perkusisty, utrzymania zespołu a z drugiej „po co?” żeby znowu spędzić miesiące na zapraszaniu chętnych na próby? Przeżywać rozczarowania? A może to znak, że jak odszedł Stabi to trzeba dać sobie z tym spokój, bo ten zespół ma pecha? Po jego odejściu graliśmy próby „akustyczne” z Michałem i Alkiem. Żeby się spotkać, pogadać, pograć. Czasem przychodzili perkusiści, zazwyczaj jednak dawali znać godzinę przed próbą, że jednak nie przyjadą hehe. W kwietniu 2016 w Krakowie swój pożegnalny koncert zagrał hc/punkowy zespół „W Kilku Słowach”, gdzie kilka numerów na perce zagrał Adrian – ich pierwszy bębniarz. Zapaliła się lampka nad głową, wiedziałam jednak, że Adrian mieszka 80 km od Krakowa, może się nie udać.. Napisałam do niego. Teraz jeździ chłopak te 80 km na każdą próbę od ponad roku :) Gdy nowe numery nagrane na telefon na próbach usłyszał Delma, stwierdził, że nie ma opcji, musi z nami grać. Skończyliśmy album i w marcu 2017 nagraliśmy „Story Makers”.

— Mam wrażenie, że na nowej płycie słychać mniej patentów spod znaku New Found Glory, a więcej melodic-punkowego grania w klimatach końcówki ubiegłego wieku. Skąd ta zmiana?

Alek: Od początku zamierzaliśmy zrobić powrót do lat 90-tych. Gdzieś w głowach siedziały nam szybkie, energiczne i melodyjne utwory z konkretnym przekazem na które wcześniej nie mogliśmy sobie pozwolić. Faktycznie grania w stylu New Found Glory na tej płycie nie znajdziemy za wiele ale za to pojawiają się wpływy innych kapel. Jeśli ktoś szuka porównań to zauważy nasze inspiracje latami 90-tymi, które nas ukształtowały w pewnym sensie. Tak więc na najnowszym albumie „Story Makers” gdzieś tam usłyszysz hard-coreowe zagrywki w stylu Ignite, melodie Anti-Flag, dynamikę Satanic Surfers. W kawałku „Bigger Business” pojawi się Bad Religion. W „45” i „90's” zabrzmi Shelter, a nawet usłyszysz Bouncing Souls pod którego wpływem powstały pierwsze riffy do utworu „Whisky and Wine”.

Delma

— Przejdźmy do gitarowych tematów. Na jakim sprzęcie opiera się obecne brzmienie CF98?

Alek: Mój obecny zestaw to gitara Gibson SG do której zakładam struny 11-52 Dean Markley Blue Steel, 100 watowy wzmacniacz Marshall JCM 2000 DSL, kolumna MESA 412 slant. Z efektów to używam Chorus Boss'a, Tube Screamer „Bee” Sabatowicza, Cry Baby GCB95 oraz Whammy DT, który poza dwutonowymi dźwiękami pozwala mi na grę z oktawerem i szybkie zestrojenie gitary. Szczególnie używałem go przy albumie „13”. To jest podstawa. Poza tym używam wzmacniacza Orange Rockerverb 50H i PPC212. Najczęściej podczas sesji nagraniowych. Na co dzień pracuję w dystrybucji marki Orange więc dobrze znam ich produkty.

Michał: Mój zestaw to klasyka klasyki: Jazz Bass + Ampeg. Fender Geddy Lee zachwycił mnie wygodą gry i brzmieniem, sygnatura to nie tylko podpis na główce, sam się o tym przekonałem. W tym momencie eksperymentuję ze strunami i jedyne, co wiem na pewno, to to, że moja gitara nie dogaduje się ze stalówkami. Głowę Ampega wspomagam preampami SansAmp i Darkglass i kilkoma innymi kostkami, ale jestem coraz bliżej porzucenia skomplikowanego setupu i pewnie zredukuję zestaw do lampowego Ampega CL, kabla i gitary, prostota zawsze wychodzi najlepiej!

Delma: Jeśli chodzi o gitary to Gibson SG anniversary 120, super wiosło do grania na żywo - lekkie i całkiem dobrze brzmiące. W studio przy „Story makers”, używałem też Gibsona Les Paula Custom Shop, ale to jest tak ciężka kobyła ze trzeba być Conanem żeby z przyjemnością na niej grać (śmiech). Obecnie gram na headzie Mesa Boogie Dual Rectifer Solo Head 100, jakie te nazwy są długie (śmiech), którego udało się kupić w trakcie nagrywania bębnów na płytę. Do tego tak jak Alek paczka 412 Mesa slant. Jeśli chodzi o efekty to używam absolutnego minimum MXR KFK 10 BAND EQ które mam wpięte w pętli, do tego kopia ISP G STRING od Puffa. Dopalam to wszystko TS808 od Puffa, mega prosty zestaw to wszystko jest u mnie zawsze włączone.

Alek
— Jacy są wasi gitarowi idole? Grzegorz Skawiński?

Alek: (śmiech) Z tym Skawińskim to kolega sprytnie próbował przemycić mit, który jak widzę funkcjonuje do tej pory. Nigdy nie miałem potrzeby ścigać się na gitarze. Chciałem po prostu wyrazić swoje uczucia i mocno wykrzyczeć w najprostszy sposób jaki tylko się da, dźwięki które we mnie siedziały. Tak jest do tej pory. Nie mam idoli ale zwracam uwagę na kunszt gitarzystów stąd zachwycali mnie zawsze Eric Friedman i Mark Tremonti. Tak się stało, że grają teraz razem we wspólnym projekcie ku mojej uciesze.

Delma: Strasznie nie lubię gitarowych onanistów, którzy napieprzają solówki z prędkością światła. Zawsze bardziej podobał mi się feeling i to coś co przykuwało moja uwagę, co jest tez ciekawe - od paru lat łapie się na tym, że ważniejsze jest dla mnie brzmienie całego zespołu niż sam gitarzysta.

— Pamiętacie swoje pierwsze gitary? Co to było?

Alek: Tak. Pierwsze kroki stawiałem na gitarze akustycznej i klasycznej podbieranej ukradkiem siostrze. Mimo iż nie należały do mnie byłem zżyty z nimi. Po latach siostra przyjechała do mnie i zrobiła mi prezent dając jedną z tych gitar. Moja pierwsza elektryczna gitara była wyczarterowana od szwagra, ówczesnego chłopaka mojej siostry. Było to wiosło marki ALKO. Bardzo podobne do modelu Defil Jola z tamtych czasów. Gitara miała charakter. Była czerwona, z dwoma singlami, z mnóstwem przełączników z opcją rozłączania cewki i dość nietypowym gniazdem na dwa bolce jak wtyczka do kontaktu (śmiech). Z jej powodu zawsze miałem problem z podłączaniem do wzmacniaczy na salkach jak i z aprobatą wśród zespołów z którymi miałem grać. Miała strasznie kwadratowy gryf, śliskie i grube struny. Naprawdę trudno się na niej grało, zwłaszcza dla początkującego gitarzysty. Kolejne wiosło, Ephipone LP, kupiłem za pieniądze zarobione w warsztacie samochodowym i z kolędy (śmiech). Gitara miała fajne, ciepłe brzmienie i dobry sustain. Gryf nie należał do najwygodniejszych, był dość szeroki i płaski.

Delma: Pierwsze wiosło — ruskie pudło ze strunami 3 cm od gryfu i pocięte palce. To był test na wytrwałość, wtedy było wiadomo kto, chce grać na gitarze (śmiech). Pierwsza gitara elektryczna to była najprawdopodobniej Jolana, ciężka w opór, brzydka toporna i kupiona za 200 pln od jakiegoś metalowca. Podłączona do starego radia które tylko podkreślało jej wysublimowane brzmienie;) Kurde... Teraz to jednak dzieciaki maja łatwiej (śmiech).

— Najlepszy i najgorszy sprzęt na jakim grałeś to?

Alek: Był to wzmacniacz LDM. Nie pamiętam jaki dokładnie model ale był kiedyś taki u nas na salce. Nienawidziłem go. Dawno temu mieliśmy grać jeden z pierwszych koncertów w Złotowie na który jechaliśmy pociągiem. Gitary, blachy pod pachę i na dworzec. Miał na nas czekać na miejscu „dobry sprzęt”. Klątwa salkowego wzmacniacza dopadła mnie pomimo takiej odległości (hahaha). Najgorszym może także okazać się ten najlepszy jak np. na koncercie we Wrocławiu wypluwająca kabel z gniazda kolumna Orange PPC412, więc nie ma na to reguły. To wszystko nauczyło nas żeby starać się brać najwięcej ile tylko możemy ze swojego sprawdzonego sprzętu, ewentualnie przed samym koncertem sprawdzać to na czym nam przyjdzie zagrać.

Michał: Najgorsze nagłośnienie to mój pierwszy, stary piec Tonsil, który musiałem nosić (!) ze sobą na próby. Najlepszy sprzęt to… mój :) Nie, nie dlatego, że jest obiektywnie najlepszy, ale moja pedantyczność nie pozwala mi na ukręcenie brzmienia, które mnie zadowala na innym sprzęcie, bo zwyczajnie nigdy nie ma na to czasu. Dlatego wydaje mi się, że najlepiej brzmię na sprzęcie, który dobrze znam.

Delma: Najgorszy... chyba klasyczny Eltron z pięciopinowym wejściem i wpięty w to Digitech rp80. Brumiło, sprzęgało ale takie były początki. Najlepszy sprzęt to oczywiście ten, na którym teraz gram, mam parę ulubionych wzmacniaczy i każdy z nich ma coś fajnego w sobie.

— Na koniec rzecz, która zawsze mnie zastanawiała. Dlaczego melodic-punk w Polsce się nie przyjął? Scena jest zbyt ortodoksyjna?

Delma: Nie przyjął się bo jest za wesoły i zbyt melodyjny, a Polacy lubią się smucić i ponarzekać. Wydaje mi się też, że zespoły które powstawały w Polsce parę lat temu miały inspiracje takie jak Blink 182, Green Day i Offspring. Czyli tak naprawdę chcąc nie chcąc mainstreamowe kapele, które oczywiście "scena" ma w dupie. Pamiętam, że rzadko się zdarzało żeby te zespoły wiedziały o istnieniu melodyjnych kapel jak CIV, Kid Dynamite czy nawet Lifetime. Znam tez wielu hard-corowców którzy słuchają też tego całego melodica w domu, pod kołdra, żeby koledzy nie wiedzieli;)

Alek: Melodic punk charakteryzował się tym, że był wolny od tematyki polityczno-ideologicznej i był o wiele mniej agresywny. To zdecydowanie nie wpasowywało się w standardy sceny punkowej jaka była w tamtych czasach w Polsce. U nas punk miał zupełnie inny wymiar niż ten w Kalifornii. Poza tym ludzie z klimatu są wyczuleni na kłamstwa i sama terminologia „pop punk” nie przejdzie. Terminologia uknuta na potrzebę zaszufladkowania. Jak coś jest „punk” to nie może być „pop” a w obliczu tego zespoły a'la Green Day od zawsze były bardziej „pop” niż „punk”. Ortodoksyjność o której wspomniałeś być może miała częściowy wpływ na „nie przyjęcie” się tego nurtu. Jednak zespołom melodyjność i brak agresji nie przeszkadza w poruszaniu ważnych tematów. Warto wspomnieć że już w latach 90-tych były zespoły które w Polsce przecierały szlaki jak Upside Down, Rangers czy Spasi Sohrani.


Recenzję najnowszej płyty CF98 znajdziecie >> tutaj <<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz