Anna, Black i Connect czyli polskie kable gitarowe od Hesu

Hesu coraz mocniej rozpycha się na rynku gitarowego sprzętu. Wystarczy rzucić okiem na listę endorserów ich sprzętu, żeby poczuć, że ambicje firmy z Sycowa sięgają daleko poza granice Polski. Podstawą oferty Hesu jest gitarowy sprzęt wagi ciężkiej, głównie kolumny, a od jakiegoś czasu też gitarowe i basowe wzmacniacze. Teraz zajmiemy się jednak bardziej podstawowymi produktami, czyli przewodami gitarowymi, które są dostępne w liniach — Anna Sentina, Black i Connect.


Hesu produkuje przewody już od paru dobrych lat, bo od 2010 roku. Przez te lata do listy ich użytkowników dopisało się sporo znanych postaci, takich jak Orion z Behemotha, Robert Zembrzycki z Corruption, Tomasz „Ziuta” Zdebik z Tuff Enuff, a także gitarzyści Acid Drinkers, Minetaur czy Samaela. Jak widać są to muzycy głównie z kategorii ciężkiego grania, dla których potężne brzmienie jest koniecznością. Czy kable Hesu je zapewniają? Zobaczę.

Zanim dojdziemy do kwestii subiektywnych, przejdźmy do charakterystyki poszczególnych przewodów. Wszystkie kable Hesu dostępne są standardowo w trzech wariantach długości — 305, 457 i 610 cm. Zdarza mi się korzystać z dłuższych kabli, ale w podstawowej ofercie ich nie znajdziemy. Są za to krótsze, patche do łączenia efektów, ale dzisiaj nie o tym. Pod względem samego przewodu, firma nie korzysta z gotowych półproduktów i bazuje na kablach produkowanych na ich zamówienie. Przewody Hesu złożone są z pięciu elementów: wewnętrznego przewodu, izolacji, dwuwarstwowego ekranowania i zewnętrznej owijki (w niektórych modelach zastosowano przezroczystą owijkę w innych czarną plecionkę z tworzywa). Gotowcami są natomiast wtyki jack — Hesu korzysta z amerykańskich G&H by Abbatron oraz pochodzącego z Liechtensteinu znanego i lubianego Neutrika. Jacki zalewane są bajerancką gumową osłonką z logo Hesu. Wygląda to dobrze, a na dokładkę taka konstrukcja dodatkowo wzmacnia przewód w newralgicznym miejscu. Uniemożliwia to jednak jego rozkręcenie, przez co nie będę w stanie pokazać wam co też kryje się pod osłonką. Kable z serii Black i Connect dostępne są z prostymi i kątowymi jackami. W przypadku serii Anna dostępne są jedynie proste jacki. Trochę to dziwne, ale tak jest.

Co ważne, na wszystkie kable udzielana jest dożywotnia gwarancja (oczywiście za wyjątkiem uszkodzeń mechanicznych, własnych modyfikacji itp.). W przypadku polskiego producenta to spory plus, bo łatwiej te uprawnienia w razie czego wyegzekwować.

Firma reklamuje swoje kable jako jedne z najbardziej elastycznych przewodów na rynku i nie są to słowa rzucone na wiatr. Zazwyczaj te bardziej wypasione kable, z którymi miałem do czynienia są sztywniejsze i twardsze. Te od Hesu zachowują się bardziej naturalnie i są miększe. Jeśli sztywność przewodu jest dla Ciebie minusem to warto pod tym kątem sprawdzić ofertę Hesu.

Pod względem wykonania kable prezentują się porządnie i elegancko. Widać, że Hesu robi je nie od wczoraj i przez lata wypracował technologię, do której trudno się doczepić pod kątem staranności i jakości dopasowania wszystkich elementów. Fajnym patentem jest pakowanie kabli w czarne jak smoła koperty transportowe z nadrukowanym logo. Efektywnie to wygląda i jest wygodne w rozpakowywaniu. Nie wiem jak was, ale mnie zawsze irytowały te pozaciskane na maksa trytytki, przy których rozcinaniu można uszkodzić owijkę kabla.

Czym się zatem różnią od siebie poszczególne kable Hesu?

Black to najtańszy kabel w ofercie. Oficjalne ceny podane na stronie producenta rozpoczynają się od 34,90 euro (ah, ci światowcy). W czym przejawia się jego „taniość”? Black nie ma bajeranckiego oplotu, a wykorzystane w jego składzie wtyki jack G&H by Abbatron nie są pozłacane.

Kable Anna Sentina to średnia półka cenowa. Koszt takiego kabla to conajmniej 35,90 euro. Nieco wyższa cena nie wynika z samej sygnatury, bo Anna Sentina to jeszcze dość młoda, amerykańska basistka, której nie da się odmówić talentu, ale pod względem wartości marketingowej nie działa jak koledzy Eddie Van Halen czy Dimebag Darrell. Kable Anna Sentina różnią się od serii Black dwoma elementami – zewnętrznym oplotem (takim jak w najwyższej wersji kabli Connect) oraz innymi jackami – zamiast G&H mamy do czynienia z pozłacanymi Neutrikami AG, a standardową białą gumową osłonkę z logo Hesu wymieniono na czarną ze złoconymi literami i podpisem Sentiny.

Connect to najwyższa półka cenowa i tak faktycznie jest to ulepszona wersja kabla Black — ten sam przewód pokryto na wierzchu poliestrową plecionką, a wtyki G&H wymieniono na pozłacane. Oficjalne ceny rozpoczynają się od 46,90 euro.

Wiemy z czym mamy do czynienia, więc pora na bardziej subiektywne wrażenia. O jakości wykonania już pisałem — jest bardzo dobrze. Brzmieniowo też jest w porządku. Dobre kable można poznać po tym, że nie mają „cińkiego” brzmienia i przenoszą dużo dołu. Hesu gra szerokim pasmem i ładnie oddaje dynamikę gry. Jako referencyjne kable wybrałem do porównania przewody Laboga Way Of Sound i Red’s Stronger. Mam wrażenie, że u Hesu mamy nieco więcej dołu i generalnie brzmienie jest ciemniejsze — choć nie ma tu mowy o jakimś mule. Do ciężkiego grania taka charakterystyka wydaje się pasować bardzo dobrze. Black i Connect grają bardzo podobnie, natomiast pewne różnice da się zauważyć między Connect a Anna Sentina. Jak dla mnie Neutrik sprawdza się lepiej, ale jakbym szukał bardziej koncertowego kabla na lata, to wybrałbym Connecta. Przede wszystkim za łamane jacki. Do studia natomiast chętniej wybrałbym się z Anną.

Kable Hesu to po prostu profesjonalny produkt o mocno konkurencyjnych parametrach. Skończę więc puentą podobną do tej z reklamy rybek, w której występuje znany kucharz. Grałeś kiedyś na Hesu? Nie? To dać im szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz