Orange Tiny Terror zadebiutował w 2006 roku i był jak powiew świeżego powietrza w świecie, gdzie każdy lampiak ważył pół tony i na pokładzie miał tysiąc watów mocy. Wydawany od lat 80. brytyjski magazyn „The Guitarist” ocenił go mianem „najważniejszego gitarowego produktu ostatnich 30 lat”. W końcu w zasięgu ręki pojawił się mały, mobilny head o wcale nie takim skromnym brzmieniu. Sam nigdy Tiny Terrora nie miałem, ale od dobrych paru lat ogrywam swojego Dual Terrora i całkowicie szczerze przyznaję, że nie ciągnie mnie do zmian.
Na NAMM 2016 Orange pokazał światu wyjątkową, urodzinową wersję Tiny, która została wyprodukowana w limitowanym nakładzie 110 sztuk i nietypowym jak na Orange ciemnozielonym kolorze british racing green. Ma to podkreślać brytyjskie tradycje producenta, ale tak na serio to do tej pory nie kojarzyłem tego koloru z Wielką Brytanią. Nietypowa jest też kolumna z otwartym tyłem i dziesięciocalowymi głośnikami Celestion G10 Gold. Kolumna będzie dostępna w sprzedaży wyłącznie w komplecie z rocznicowym headem.
Kurcze, no podoba mi się to ;) Mimo, że nie mam ani wąsów, ani brody, ani długich włosów, jak wszyscy rock’n’rollowi bohaterowie filmu dokumentalnego o Tiny Terror.
Po customowym efekcie Bax Bangeetar Guitar Pre-EQ Orange postawił na NAMM 2016 kolejne dwa kroki w kierunku produkcji efektów gitarowych – Orange Two Stroke i Orange The Amp Detonator to dwie kolejne kostki w katalogu, o nieco bardziej konwencjonalnych właściwościach niż wspomniany Bax Bagneetar. Two Stroke to wyposażony w pięć potencjometrów efekt typu clean boost, a The Amp Detonator, jak sama nazwa wskazuje, wysadza Twój wzmacniacz w powietrze ;)
Wspomnianym sprzętem dla mas są słuchawki Orange. Czy to będzie hit na miarę słuchawek znanego producenta lodówek i wzmacniaczy gitarowych marki Marshall? Design niekoniecznie klasyczny i kojarzący się ze sprzętem Orange, ale dopóki nie wezmę w ręce dopóty nie będę się wymądrzał w temacie.
Fot. orangeamps.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz