Soundstage Sommer SCN Vintage – kabel nie do zdarcia

Pół roku temu razem z chłopakami z The Sabała Bacała wymieniliśmy swoje kable gitarowe na ręcznie konfekcjonowane w Polsce produkty Soundstage. Sporo przez ten czas się wydarzyło. Próby, koncerty, transportowanie sprzętu, zwijanie, rozwijanie, zginanie, deptanie oraz standardowe zalewanie browarem, potem, krwią i łzami. W tym ostatnim od lat przoduje sanocki klub Rudera, który pozdrawiam serdecznie, pomimo tego, że zawsze ktoś ląduje tam twarzą w moim pedalboardzie. Punk rock to nie filharmonia, więc sprzęt, którego używa się do koncertowania powinien być odpowiednio wytrzymały i odporny na wyzwania rock’n’rolla.


Na scenie korzystam z trzech kabli Soundstage. O kolumnowym już pisałem, pedalboard do wzmacniacza wpinam modelem zbudowanym na bazie przewodu SC Spirit XXL i wtyków Neutrik, natomiast do gitary od pół roku wpinam model SCN Vintage. Pierwsze, co go wyróżnia to klasyczny oldschoolowy design. Żółta owijka z tkaniny oprócz walorów estetycznych dodatkowo chroni przewód przed uszkodzeniami. 

Standardowo w przypadku Soundstage wykonanie jest schludne i fachowe. Ponadto, kable lutowane są cyną z domieszką srebra, co ma dodatkowo poprawić walory brzmieniowe i przewodzenie kabla. Model Vintage oparty jest na przewodzie Sommer Cable SC Classique oraz wtykach Neutrik ze złoconymi stykami. Z jack’ów Neutrika korzystam już od ponad roku i z czystym sumieniem mogę je polecić każdemu, kto szuka solidnej konstrukcji na lata.

Kabel to także brzmienie. Są ludzie, którzy mówią „kabel nie wpływa na brzmienie, to bzdura wymyślona przez fanatycznych audiofilów, którzy potrafią usłyszeć to, co niesłyszalne”. Jako posiadacz kilkunastu kabli po raz kolejny dementuję te pogłoski. Każdy kabel ma odmienną charakterystykę, co wkrótce Wam udowodnię. W przypadku Soundstage Vintage, wedle słów producenta, brzmienie uzyskane za jego pośrednictwem nawiązuje do lat 60-tych. Jak to przetłumaczyć na ludzką mowę? Otóż grając na mocnym przesterze porównałem Soundstage Vintage do Soundstage Spirit XXL i DL David Laboga Perfection. Słychać, że Vintage przenosi odrobinę mniej basu, przez co jego brzmienie faktycznie nabiera bardziej retro charakteru. Mówiąc wprost, jeśli grasz metal to kabel typu Vintage nie do końca będzie Cię zadowalał. O ile nie grałeś wcześniej na kablu za pięć złotych o grubości nogi pająka.  
 
Długo szukałem kabli, które będą odpowiednio wytrzymałe i wygodne na scenie i w transporcie. Kable Soundstage nie odkształcają się z upływem czasu i nawet po roku intensywnego używania zwijają się w identyczny sposób, jak wtedy, gdy były nowe. Tego samego nie da się powiedzieć o paru innych kablach, z których wcześniej korzystałem… Co do modelu Vintage, do studia wybrałbym inny przewód, ale na koncertach sprawdza się wyśmienicie. No i jak ktoś lubi takie klimaty to prezentuje się naprawdę ładnie.

Wyżej zdjęcie nowych kabli. Poniżej zdjęcia po roku eksploatacji kabla Spirit XXL oraz pół roku kabla Vintage.

1 komentarz:

  1. hej ! bardzo ciekawie napisany artykuł, fajnie opisujecie kwestię zakupu gitary, naprawdę szeroko zakrojony temat,
    Będę was obserwował
    dzięki,
    Serdecznie pozdrawiam!
    Kamil.
    http://luthier.com.pl/ , https://www.facebook.com/LuthierWesolowski

    OdpowiedzUsuń