Przed kilkoma dniami zakończyłem nagrywanie gitary prowadzącej i solówek na swoją płytę. Z tej okazji miałem dobrych parę dni na sprawdzenie swojego heada Orange Dual Terror w warunkach studyjnych. W studiu miałem do wyboru jeszcze heada Krank Revolution One i Hughes & Kettner TubeMeister18, ale ostatecznie po ograniu wszystkich głów, wybrałem swojego Orange’a – zarówno na podkład, solówki jak i wstawki na czystym kanale.
Zestaw, na którym nagrywałem to gitara Fender Stratocaster na singlach, głowa Orange Dual Terror, paczka Randall R 212 CX na głośnikach Celestion Seventy 80 i kabel gitarowy Mayones Crystal Series. Do wyboru miałem też paczkę na głośnikach Celestion V30, ale Seventy 80 – mimo, że to głośniki niższej klasy – bardziej mi pasowały pod względem dołu.
Orange Dual Terror można ustawić na trzech poziomach mocy – 7W, 15W i 30W. Niższe wartości dedykowane są właśnie do pracy w studiu, ale porównując różne zakresy mocy zdecydowałem się nagrać całość na 30W. Brzmienie było najbardziej, hm, „soczyste”.
Gdybym miał opisać wrażenia, po pracy z Dual Terrorem w studiu, to jedyny problem, jaki miałem to kwestia ustawienia fajnego, czystego brzmienia. Dual Terror ma dwa kanały, ale oba są przesterowane – można wprawdzie uzyskać czyste brzmienie, to tylko kwestia odpowiedniego skręcenia pokrętła „gain”, ale uzyskane brzmienie mimo, że na koncertach daje radę to na nagraniach wypadało nieco płasko. Na szczęście mastering w dzisiejszych czasach czyni cuda ;) Pewne kłopoty przysporzył także brak pełnego equalizera, całe brzmienie uzyskujemy dzięki jednemu potencjometrowi „tone”. Każdy milimetr przesunięcia robi różnicę. Chwilę trzeba było nad tym posiedzieć, ale udało się wszystko poustawiać – zarówno przy solówkach jak i podkładach.
Do nagrywania rocka, bluesa i innych lżejszych gatunków muzycznych Orange Dual Terror nadaje się bardzo dobrze. Gorzej jakby ktoś chciał uzyskać brzmienie zbliżone do Peaveya 5150 czy Mesa Boogie, albo łoić jakiś ekstremalny metal . Orange Dual Terror oferuje bardziej crunchowy zakres brzmienia, chociaż da się go także ustawić na cięższe przestery, ale do ekstremów mamy daleko. Jako, że gram lżejszą muzę, to Orange Dual Terror dla mnie jest w sam raz. Zresztą, poczekajmy na efekt finalny nagrań, wtedy podzielę się z Wami próbkami.
Czekam z niecierpliwością na próbki.
OdpowiedzUsuńAczkolwiek myślę, że dałoby się z tego wzmaka wycisnąć metal, skoro z Tiny Terrora się da.
Ale jeśli ktoś szuka wzmaka tylko i wyłącznie do metalu, to fakt, ten Orange nie jest najlepszym pomysłem.