Granie na wzmacniaczu w domu wymaga odpowiedniego sprzętu. Na lampowym headzie podpiętym do paczki 4x12 raczej nie pograsz. Chyba, że nie masz sąsiadów, albo już ogłuchli. Szukając wzmacniacza, na którym będę mógł spokojnie ćwiczyć natknąłem się na miniaturowe tranzystorowe combo Orange Micro Crush CR-3, dzięki któremu granie w domu zyskało nowy, miniaturowy wymiar.
Pierwsze, co przykuwa uwagę do Orange CR-3 to jego, hm, majestatyczny wygląd. Combo ma zaledwie 14cm wysokości i 8cm głębokości, a w jego wnętrzu drzemie solidny 4” głośnik. Wzmacniacz jest naprawdę niewielki, ale jakość wykonania i materiały użyte przy jego budowie są takie same jak w pełnowymiarowym sprzęcie Orange. Orange CR-3 to drewniana konstrukcja, oryginalna pomarańczowa okleina i pleciona siatka znana z większych paczek Orange. Tył wzmacniacza wykonano z metalu, identycznego jak w sprzęcie z serii Orange Terror. Piecyk wygląda świetnie. Porównując do miniaturowych wzmacniaczy Marshalla, gdzie cały tył wykonany jest z plastiku to Orange w tym segmencie deklasuje konkurencję.
Brzmienie wzmacniacza modyfikujemy za pomocą dwóch potencjometrów – „Tone” i „Volume”. Pomimo tylko jednego pokrętła odpowiedzialnego za barwę to zakres brzmieniowy Orange CR-3 jest wystarczający do domowego użytku – możemy uzyskać zarówno czyste brzmienie, delikatny crunch jak i mocniej przesterowane, lecz wciąż typowo crunchowe, dźwięki. Z głośnością także nia ma problemu bo jak na niewielkie rozmiary wzmacniacz jest naprawdę głośny.
Co ważne Orange CR-3 ma wbudowany tuner, dzięki któremu szybko i dokładnie nastroisz swoją gitarę. Włączenie opcji strojenia nie odcina dźwięku, więc można stroić instrument w czasie gry. Porównywałem dokładność strojenia z przenośnym tunerem BOSS-TU 80 i na obu tunerach strój jest identyczny.
Orange Micro Crush można zasilać na dwa sposoby. Wzmacniacz można zasilać bateryjnie i zabrać gdziekolwiek się chce, albo za pomocą zasilacza 9-12V 250mA. Aby ułatwić transport comba, można wkręcić w obudowę uchwyty na pasek, które są dołączone do piecyka, ale bez uchwytów sprzęt prezentuje się lepiej.
Jedynym mankamentem tego sprzętu jest brzmienie. 4” głośnik nie pozwala uzyskać pełnego brzmienia z wyraźnym dołem. Dźwięk jest nieco płaski i mocno crunchowy, ale do domowych zastosowań jest wystarczający. Zresztą problem głośnika można ominąć w bardzo prosty sposób. Orange Micro Crush ma wejście słuchawkowe, a wtedy brzmienie w głównej mierze zależy od posiadanego przez nas zestawu słuchawkowego.
W kategorii wzmacniacz do domowych zastosowań Orange Micro Crush CR-3 kopie tyłek, a cenowo jest niewiele droższy od propozycji konkurencji.
Zalety:
- wymiary
- mobilność
- jakość wykonania
- wbudowany tuner
- wejście słuchawkowe
- zasilanie bateryjne
Wady:
- brzmienie 4” głośnika
- nieco wyższa cena od produktów konkurencji
Przyjemny wzmacniacz, chociaż wciąż zabawka.
OdpowiedzUsuńIle Cię kosztował?
200zł z wliczoną w to wysyłką. Inny miniaturowy sprzęt można kupić, taniej ale jakby się chciało do tego dokupić jeszcze tuner to koszty będą podobne.
OdpowiedzUsuńmiałem kiedyś marshalla ms-4 (taka "2 kolumnowa" miniaturka") ale nie brzmiało to w ogóle niestety ze względu na plastikową obudowę i rezonującą "nóżkę" na której się całość opierała
OdpowiedzUsuńAkurat pedalboard mam na chacie zazwyczaj, więc tuner także.
OdpowiedzUsuńAle fakt, gdy wychodzę pograć w polu, to nie biorę ze sobą efektów.
Z drugiej strony gdybym kupował tani wzmak tylko do gry w domu, to wolałbym coś z 8-10 calowym głośnikiem.
@Lubder: Przed tym Orangem w domu grałem na małym combie LDM z 8" głośnikiem, faktycznie brzmienie miał pełniejsze, chociaż niemiłosiernie szumiał. Jednak to co zdecydowało na pozbycie się go były jego rozmiary. Niestety nie mam za wiele miejsca na sprzęt do zagospodarowania w mieszkaniu więc przerzuciłem się na coś mniejszego :) Co ciekawe, Orange ma także wersję Micro Crush z dwoma 4" głośnikami i poszerzonym equalizerem. Może w przyszłości pojawi się także combo 4x4 :) ale to raczej mało prawdopodobne.
OdpowiedzUsuń@Plyty: widziałem te Marshalle i pod względem konstrukcyjnym przypominało mi to głośniczki, które za dawnych lat podpinało się do walkmana. W przypadku Orange nie ma lipy, bo konstrukcja wzorowana jest na pełnowymiarowym sprzęcie.
Woow, fajny blogasek, sam po drugi zaczynam uczyć sie grać i juz widzę, że będe tu zaglądał co jakiś czas. Generalnie szukam informacji na temat tego Orange z postu bo buduję sobie coś w ten deseń - zainspirowała mnie obudowa - elektronika będzie nieco inna ale też oparta na scalaczku stosowanym (kiedyś) w urządzeniach radiowo-telewizyjnych. Bez wodotrysków, bo bez tunera. Szkoda Sylwestrze, że nie jesteś ze stolicy, bo wtedy bym poprosił o przetestowanie sprzęciku jak już powstanie - ja jeszcze kaleczę nuty.
OdpowiedzUsuń