Na tegorocznych targach NAMM Show 2015 w Anheim zaprezentowano trzy nowe rozwiązania marki BOSS dedykowane dla gitarzystów: wypasiony system przełączania efektów BOSS ES-8 oraz dwa pedały głośności – BOSS FV-30H i FV-30L. Przyznam szczerze, że mimo tego, że gram na gitarze już kilkanaście lat to jeszcze nie zdarzyło mi się korzystać z pedału głośności. Dzięki ekipie Roland Polska mam okazję nadrobić te haniebne braki, bo pedały głośności może nie otworzyły mojego umysły na nowy wymiar gry, ale stwarzają ciekawe możliwości praktycznego wykorzystania – zarówno przy aranżacji piosenek, jak i przy koncertowym graniu.
Czym w ogóle jest pedał głośności i jak się go używa? Zasada działania jest prosta – sterując pedałem możesz podgłaśniać i wyciszać sygnał płynący z gitary. Możesz na przykład płynnie ściszyć gitarę, gdy kończysz numer na koncercie albo grając jeden motyw wyciszać stopniowo dźwięk aż do zera – tak jak kiedyś standardowo kończono wszystkie kawałki na płytach. Coraz ciszej, coraz ciszej i cisza. Zastosowań tego efektu jest jednak znacznie więcej. Obniżając nieco poziom sygnału na przesterowanej gitarze wchodzisz w lekki crunch i jak z tego crunchu chcesz wskoczyć w soczysty przester i wyciąć ładne solo albo zaatakować mocnym riffem to pedał głośności jest do tego stworzony. Swego czasu sporo zastanawiałem się nad tego typu zabiegiem stosowanym na początku utworów, gdzie gitara leciała na ściszonym sygnale, w takim lekko stłumionym, crunchowym stylu, aż nagle wchodziła sekcja, a gitara łoiła już pełnym dźwiękiem. Z pedałem głośności to banał. Możesz też manewrując poziomem głośności akcentować granie ze slidem lub urozmaicać inne techniki. Można pokombinować i myślę, że im więcej się korzysta z tego typu gadżetów tym więcej pomysłów wpada do głowy. Warto podkreślić, że pedałów głośności nie zasilamy. Upraszczając można powiedzieć, że działają jak wpięty w gitarę dodatkowy potencjometr „volume” (tyle, że sterowany stopą) więc zasilania mu nie potrzeba.
Wróćmy do bohaterów naszego tekstu czyli efektów BOSS FV-30H i BOSS FV-30L. Do tej pory rodzina pedałów głośności BOSSa składała się z klasycznych z wiekowej serii FV-50, niedostępnej już FV-300 oraz najbardziej zaawansowanej FV-500. Nowe FV-30 uzupełniają ofertę o proste i solidne pedały kompaktowych rozmiarów. 30tki są o dobrych parę centymetrów niższe i krótsze od standardowych kaczek i pedałów głośności. Ponoć zaprojektowano je w taki sposób, aby zaoszczędzić miejsce w pedalboardzie. Faktycznie, pedałki są zgrabne, a zmniejszona powierzchnia stopy nie wpływa na komfort użytkowania. Co do strony wizualnej sprzętu, to mamy do czynienia z odlewem z grubego na niemal 2mm aluminium w standardowym aluminiowym kolorze. Wiadomo, aluminium nie pomalujesz. Przypomina mi to nieco jedną z serii efektów Ibaneza, ale ten BOSS prezentuje się jakoś bardziej gustownie, chociaż sporo w nim klasycznego wzornictwa. Jakość wykonania nie budzi wątpliwości. Efekt wygląda solidnie, a elementy są dokładnie spasowane.
W serii FV-30 standardowo mamy dwie wersje urządzeń – H, czyli dedykowany do gitary lub basu wysoko impedancyjny pedał z dodatkowym wyjściem na tuner, oraz L, czyli nisko impedancyjny pedał wyposażony w stereo wejście i wyjście dla syntezatorów, instrumentów cyfrowych ale też do wykorzystania z gitarą połączoną z kostkami efektowymi. W przypadku gry z łańcuchem efektów gitarowych pedał głośności wpinamy przed efektami. W FV-30 nie ma żadnych dodatkowych kombinacji, potencjometrów, przełączników czy innych bajerów. Wpinamy kable jak należy i można korzystać. Jeśli chodzi o dźwięk, to nie zauważyłem żadnego cięcia sygnału, ani pogorszenia jakości brzmienia. Pod względem konstrukcyjnym, technicznym i praktycznym jest naprawdę dobrze. Pedał ma wysoką czułość i można na nim robić nawet bardzo subtelne akcenty. Jedyna rzecz , która mnie w tych pedałach głośności nie przekonuje to cena oscylująca w granicach 450 polskich złotych brutto. Jak dla mnie jest nieco zbyt wysoka, a na rynek wtórny nowe pedały głośności pewnie szybko nie trafią. Chociaż nie zaprzeczam, że w przyszłości coś takiego sobie skombinuję.
A jak się gra z nowym pedałem głośności BOSS możecie zobaczyć na krótkim filmie poglądowym. W roli głównej mój świeży nabytek Ibanez AF85 z 2004 roku, podobny rocznikowo, wysłużony wzmacniacz Laney TF300 i całkiem nowe, stylowe skarpetki z rekinami \m/