The String Cleaner to urządzenie o wyjątkowo mało skomplikowanej budowie. Składają się na niego dwa kawałki ściereczki z mikrofibry zamontowane na sztywno w plastikowej obudowie, która po zamknięciu szczelnie otula struny. Sposób użycia jest jeszcze mniej skomplikowany. Po prostu zamykamy go na strunach, przesuwamy parokrotnie wzdłuż gryfu i gotowe.
Jakie jest jego zadanie? No oprócz przeczyszczenia strun z kurzu, potu, resztek zostawionego naskórka, krwi, alkoholu czy jakichś nielegalnych substancji, ma przedłużacz żywotność strun i zapobiegać ich korozji. Czy faktycznie to robi? Ciężko określić, musiałbym testować go na przestrzeni roku porównując do kompletu strun nie traktowanych taką czyszczącą terapią. A czy The String Cleaner w ogóle czyści te struny? No jakieś lekkie ślady szarości pojawiają się na mikrofibrze, więc można odpowiedzieć, że tak, ale jeśli spodziewaliście się efektu znanego z reklam z udziałem Zygmunta Chajzera to go nie uświadczycie.
Założenie producenta jest takie, żeby po każdej próbie czy koncercie przeczyścić struny tym ustrojstwem. Ze swojej strony mogę dodać, że The String Cleaner sprawdzi się w przypadku gitar „leżakujących”. Sam mam kilka gitar w domu i jak dłużej jakaś powisi i mam ochotę na niej pograć to na palcach zostaje niestety czarny kurz. String Cleaner załatwia temat, tylko w tym wypadku należy z niego skorzystać przed graniem.
Oprócz wersji dla gitar elektrycznych, klasycznych i ukulele The String Cleaner występuje też w szerszej wersji dla gitar basowych i wygiętej przeznaczonej do instrumentów smyczkowych.
Na pewno The String Cleaner jest prosty w użyciu, nie angażuje i nie zajmuje wiele miejsca. Coś w tym jest, ale nie podjarało mnie to jakoś szczególnie. Plusem jest to, że teoretycznie jest to dość trwałe rozwiązanie. Jak mikrofibra się zabrudzi wystarczy ją umyć ciepłą wodą z mydłem, wysuszyć i będzie jak nowa. Czy tego potrzebujesz? Zdecyduj sam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz