Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sklep muzyczny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą sklep muzyczny. Pokaż wszystkie posty

Gitarowa Mitologia # 1 – Jaką gitarę kupić? Nową czy używaną?

Nowy rok to dobry moment na inaugurację nowego cyklu na blogu. Gra na gitarze, oprócz samego grania daje możliwość poznania wielu osób i wymiany poglądów. Gitarowa pasja zbliża ludzi niezależnie od wieku czy światopoglądu. Przegadałem z gitarzystami wiele godzin i stąd też pomysł na Gitarową Mitologię, czyli próbę zmierzenia się z mitami, które emocjonują wielu z nas. W pierwszym odcinku porozmawiamy o kupowaniu gitar. Często jak rozmawiam o gitarowych nabytkach, to pojawia się opinia typu "Nigdy nie kupuj nowej gitary. Warte uwagi są tylko używane. Najlepiej 10 lat plus". No właśnie. Czy nowa, świeża i pachnąca fabryką gitara prosto ze sklepu jest gorsza od wysezonowanego drewna czy wręcz przeciwnie?
 
Z Gretschem Pro Jet
To opinia w stylu, nie słuchaj nowych zespołów, bo tylko te stare dobrze grają. Dobra gitara powinna być oryginalna, niepowtarzalna, niekoniecznie stara – mówi Rafał Majewski z krakowskiego sklepu muzycznego Skład Muzyczny. – Sprzedajemy zarówno używki jak i nówki. Nówki są równe, a używki nie. Rzadko, kiedy widziałem używki, które by były równie dobre jak nowe gitary. Nówki powyżej pięciu tysięcy złotych są tak zajebiste, że aż głowa boli. Dla sklepów muzycznych oferujących nowy sprzęt problemem jest to, że w Polsce jest ogromny deficyt zaufania do sprzedawców. Byłem absolutnie zdziwiony tym, jak ludzie się do mnie odnoszą. Przychodzi do mnie klient i albo ma mnie za złodzieja, albo mi nie wierzy, że nowa gitara, którą chce kupić jest warta swojej ceny. Często taki klient przychodzi z „doradcą”, który mówi, jaka gitara jest dobra lub zła, a widać, że ani jeden ani drugi nie ma wiedzy w temacie. To jest tak absurdalne, że aż boli fizycznie.

Zakup nowej gitary w sklepie ma swoje zalety. Jedną z nich jest gwarancja i serwis. – W naszym sklepie prowadzimy przeglądy pogwarancyjne i korektę gitar – mówi Grzegorz Łysek z rzeszowskiego sklepu muzycznego Gama. – Dajemy klientom solidne oparcie, które można odczuć w błyskawicznym serwisie, doborze akcesoriów czy doradztwie. Chociaż zdarza się, że gdy nasz doradca już wszystko wytłumaczy i wyjaśni, gdzie tkwią te najważniejsze aspekty wyboru gitary lub poleci jakiś instrument to klient znika i szuka sprzętu gdzie indziej. Ostatnio mieliśmy taką przygodę, gitara pewnej uznanej na rynku marki i problem:  obluzowane gniazdo gitarowe, a w rezultacie oberwane w środku kable. Mało, który klient reaguje od razu, większość czeka aż coś zatrzeszczy w trakcie gry. No i klient pisze czy może gitarę reklamować z naszego sklepu. Dodam tutaj, że wyjaśnił, że gitarę kupił w necie, mój pracownik nakierował go na konkretny model, a w sieci kupił go o 100zł taniej. Dealer w takim przypadku żąda, aby reklamacja miała swój bieg poprzez sklep, który ten towar sprzedał. A więc trzeba gitarę spakować, ponieść koszty odesłania do sklepu, potem sklep wyśle gitarę do serwisu. Serwis uzna gwarancję lub nie, a w tym przypadku na 100% jej nie uzna, po czym gitara przebywa taką samą drogę z powrotem. No i tutaj radzę modlić się żeby żaden z czterech kurierów nie trzasnął pudełkiem...

Zwolennikiem zakupu nowej gitary jest Karol „Panku” Pankiewicz z grupy Mindfield. – Kupowałem cztery gitary i zawsze nówki. Robiłem im lekki tunning z przystawkami i było super, a Dean Cadillac za 1700 zł brzmiał lepiej niż niejeden Gibson – tłumaczy Panku. – W graniu na scenie, jak sie nie jest Irą lub czymś takim, to i tak nie będziesz tak zajebiście nagłośniony, że będziesz słyszał różnice pomiędzy Deanem Cadillakiem a PRS za 13 tysi. No chyba ze ja jestem totalnie głuchy, a wszyscy inni to słyszą.

Mindfield
Zdroworozsądkowe podejście do tematu propagują gitarzyści grupy Spiral. – Wiele osób mówi, że warto kupować starsze instrumenty, bo jeśli miały jakieś ukryte wady, to na pewno zdążyły już się ujawnić w ciągu kilku lat użytkowania – mówi Grzegorz Kyc. – Miałem trochę gitar zarówno nowych jak i używanych i wydaje mi się, że wiek to sprawa drugorzędna. Najważniejsza jest ogólna jakość wykonania instrumentu. Na dowód tych słów, krótka historia. Dawno temu zdarzyło mi się kupić w sklepie nową gitarę akustyczną z niższej półki cenowej i wszystko było OK do momentu, gdy przyszła zima, a co za tym idzie kaloryfery i niska wilgotność w mieszkaniu. Gitara stała w mieszkaniu i gryf się wypaczył. Na wiosnę szczęśliwie wszystko udało się skorygować, ale trochę strachu było. Rok później problem już nie wystąpił, więc można stwierdzić, że drewno w tym egzemplarzu było niewystarczająco wysuszone. Kilka lat później szarpnąłem się na nowego, porządnego akustyka firmy Dowina i mimo identycznych warunków przechowywania nie miałem z nim nigdy żadnych problemów. Jaki z tego morał? Nieważne, czy gitara stara czy nowa, ważne czy przyzwoita.

Gitara ma grać, stroić, być wygodna w obsłudze i brzmieć – dodaje Mateusz Mazur ze Spirala. – Nieważne czy ma rok, dziesięć czy pięćdziesiąt lat. Każda gitara jest inna, stąd ogranie przy nowym instrumencie jak dla mnie nie wiąże się z sezonowaniem drewna, tylko ze stopniowym przyzwyczajaniem się muzyka do instrumentu.

Zwolennikiem starszych rocznikowo gitar jest Paweł „Piguła” Czekała z The Analogs, którego zapytałem o zakupowe preferencje. – Wszystko poza Gibsonem Les Paulem od Traditionala w górę jest gówno warte i w ogóle nie ma po co tego kupować – stanowczo stwierdza Paweł. – No chyba, że do grania w domu albo na próbach. Taka jest smutna prawda, jeśli chodzi o te gitary, które teraz produkują. Nowe Gibsony też są do dupy. Szczególnie te z serii Tribute i reszta niższych modeli. Ja kupuję gitary bardzo różnie. Zdarzało mi się kupować nowego Gibsona ze sklepu, ale zawsze brzmiał gorzej niż te starsze modele. Teraz mam Les Paula Speciala z 2002 roku z przetwornikami p-100 i jest niemożliwy. Jeżeli miałbym coś radzić, to lepiej kupić z drugiej ręki, bo taniej i na pewno drewno będzie "odleżane". Poza tym można kupić sporo bardzo dobrych japońskich gitar (jeśli mówimy o les paulach) z lat 70-80, które dorównują Gibsonowi, ale trzeba je przed zakupem sprawdzić, a najlepiej skonsultować z kimś, kto się zna na gitarach, bo można się wbić w dodatkowe koszty.

The Analogs

Do gitarowej archeologii zachęca również Alex Carlin, amerykański gitarzysta i wokalista, rekordzista Guinnessa w kategorii najdłuższy koncert solowy. – Najlepiej poszukać elektrycznej gitary z lat 60-tych lub wczesnych 70-tych ubiegłego wieku – zachęca Alex. – Co do akustycznych, to dobre są modele z lat 30-tych, 40-tych lub 50-tych. Drewno z wiekiem robi się coraz lepsze. Także te gitary, które były kiedyś seryjnie produkowane były robione w przeszłości z lepszego drewna. Oczywiście nadal produkowane są wspaniałe gitary, ale na przykład gitary Fendera były znacznie lepsze zanim firma została kupiona przez CBS w okolicach 1965 roku, więc te Fendery z ery przed CBS były lepsze od tych późniejszych.

Alex Carlin
Czasem zakup używanej gitary podyktowany jest względami programowo-artystycznymi. Tak jest w przypadku hard-rockowej załogi Steel Velvet Wszystko, co mamy kupiliśmy używane. Nie inaczej jest z gitarami – mówi Mariusz Belcer, gitarzysta Steel Velvet. – Wynika to z faktu, że naszą muzyką nawiązujemy do lat 80' czy 70' i chcąc osiągnąć zadowalające brzmienie musimy się opierać na starym sprzęcie. Jak dla nas to na pewno gitara używana i wiekowo jak najbliższy tym czasom. Kupujemy stare instrumenty, ale nie wynika to z uprzedzeń do nowych tylko z powyższego.

Steel Velvet
O gitarowe zakupy zapytałem też kolegę po fachu, czyli Jacka Brzezickiego, gitarzystę i autora bloga Cisza Też Gra. Należałoby zacząć od tego, że drewno powinno być wysezonowane zanim złoży się z niego gitarę. Coraz częściej jednak, w wyrobach średniej klasy tak nie jest, stąd często z ust wieloletnich wyjadaczy pada "tylko lata 90' i wcześniej" – mówi Jacek. –  Początkującym gitarzystom, w przypadku których wybór pada zazwyczaj na nowe instrumenty, radziłbym rozglądnąć się na rynku wtórnym. W tej samej cenie, czyli w kwotach rzędu 1500 – 2000 zł, można już znaleźć gitary półprofesjonalne z drugiej ręki. W przypadku bardziej doświadczonych graczy i wioseł, z których dostępnością jest bardzo ciężko, nie widzę przeszkód żeby kupować nowe gitary. Ostatnimi czasy miałem do czynienia z najnowszymi wypustami Schectera, mianowicie Banshee i sygnaturą pana Merrowa. Obydwie gitary zrobione były i grały odpowiednio do ceny. Czy z czasem grałyby jeszcze lepiej? Wątpię. Uważam, że gitara nie "rozgrywa się", tylko bardziej dopasowuje do użytkownika. Wózki w mostku się docierają, siodełko się dociera, regulujemy gitarę pod siebie, gramy, gramy i jeszcze raz gramy, przyzwyczajamy się do niej, po jakimś czasie nie pamiętamy tak naprawdę jak gitara grała w momencie jak ją kupiliśmy. W sieci można odnaleźć firmy, które za odpowiednią opłatą potrafią dopasować brzmienie drewna tak jak tego chcemy. Polegać ma to na tym, że podczas tego procesu przemieszczane są „skupiska wody” w ten sposób, żeby później brzmiało to tak jak sobie zażyczył właściciel. Czy to wciąż rozgrywanie czy magia audio-voodoo? Podsumowując, nie jestem przeciwny nowym instrumentom, ale przede wszystkim muszą to być świadome wybory doświadczonych muzyków. Nieświadomy gitarzysta bardzo często dostanie w sklepie towar, który po prostu zalega i sprzedawca chce go wypchnąć. Takim praktykom mówię stanowcze nie.

Grzechem byłoby nie zapytać o te sprawy człowieka, który gitary zna od podszewki. Wybór padła na Marka Witkowskiego, lutnika, producenta gitar i przetworników marki Witkowski Custom Guitars. – Gitara, która „grała” intensywnie przez np. 10 lat ma przewagę nad nową w tym sensie, że jest ustabilizowana mechanicznie i struktura drewna została „poukładana”. Na tym polega rozgrywanie gitary – tłumaczy Marek Witkowski. – Dźwięk staje się bardziej szlachetny, okrągły i pełniejszy. W opozycji do nowej gitary nie ma tej surowości w brzmieniu. To jest generalna zasada. Ale gitara nowa, wykonana z dobrych materiałów i przemyślana konstrukcyjnie pod kątem uzyskania założonego brzmienia, też będzie grała dobrze, a z czasem coraz lepiej. Budżetowe gitary bywają różne: dobre i złe. Może się trafić gitara z dolnej półki brzmiąca jak ta za milion dolarów i odwrotnie. Kupując gitarę należy sprawdzić ją wszechstronnie pod kątem dokładności wykonania, czy stroi, jak rezonuje, czy nie jest głucha, bo spotkałem kiedyś Strata za 5200 zł głuchego jak pień. Brzmienie jest wynikiem kompromisu między gatunkami drewna, konstrukcją, akcesoriami i przetwornikami użytymi w konkretnej gitarze. Jednak najwięcej zależy od muzyka. Są tacy, którym nie robi różnicy, na czym grają, bo im zawsze brzmi dobrze. I do tego należy dążyć, a reszta nie będzie taka ważna. I najważniejsza uwaga, nie należy kupować gitar oczami a zawsze starać brzdąknąć na niej przed wydaniem kasy.

A jakie są moje doświadczenia w tym temacie? Moja pierwsza gitara marki Mayones (nie z tych wypasionych współczesnych Mayonesów) była kupiona w sklepie. Była wygodna i dobra dla początkującego wioślarza, ale mega budżetowa. Dziś już nie stroi, ale wygodna jest nadal :) Swojego Fendera Stratocastera kupiłem w 2003 roku ze sklepu. Jestem mega zadowolony. W ubiegłym roku nabyłem gitarę Gretsch Pro Jet prosto ze sklepu i też nie narzekam, choć za podobną kasę mogłem kupić jakiegoś starszego Japończyka. Gretschów na wtórnym rynku nie ma zbyt wiele, więc skorzystałem z opcji sklepowej. Z drugiej ręki kupiłem używanego Telecastera z serii sygnatur Squier by Fender. Skusiła mnie atrakcyjna cena, ale żeby dopasować ją do swoich wymagań będę musiał jeszcze trochę kasy w nią władować. Choć i tak wyjdę na swoje. Moja rada jest taka. Nie kupuj gitary na pierwszej wizycie. Przyjedź raz, ograj sprzęt, poczekaj aż ekscytacja minie, a potem zaglądnij jeszcze raz czy dwa, zanim finalnie wyłożysz kasę. Ważne jest pierwsze wrażenie, związane z wygodą gry. Jak na początku nie leży w ręce, to będziesz musiał włożyć więcej wysiłku, żeby dopasować gitarę do siebie i się do niej przyzwyczaić. Tak miałem z Gibsonami, więc kupiłem Gretscha, bo chciałem mieć gitarę typu Les Paul. Gdybym miał kupować jeszcze raz sprzęt z drugiej ręki, to raczej od gitarzysty, którego dobrze znam. A jakie jest Twoje zdanie?

Ja i mój Fender. Styczeń 2015.

Sklep muzyczny od drugiej strony lady

Do tej pory przedstawiałem Wam temat gitarowego sprzętu od strony „konsumenta”, ale dziś postanowiłem oddać głos osobom z drugiej strony barykady – sprzedawcom i właścicielom sklepów muzycznych. Wbrew pozorom, ludzie po drugiej stronie lady nie są odrębnym gatunkiem, który tylko czeka, aby oskubać biednych gitarzystów, a w zdecydowanej większości przypadków to także muzycy i osoby, z którymi można się sensownie porozumieć.

Nie jestem zgredem, ale pamiętam czasy, kiedy zakupy sprzętu muzycznego odbywały się wyłącznie w tradycyjnych, stacjonarnych sklepach muzycznych. Wszystkie swoje gitary zakupiłem w normalnych sklepach, które lepiej lub gorzej wspominam. Sytuacja zmieniła się, gdy do gry na masową skalę wkroczył internet i rynek z lokalnego stał się ogólnopolski, a później globalny. Już nie idziesz do dwóch sklepów w mieście, żeby porównać ceny, tylko szukasz na siedemdziesięciu stronach, gdzie różnica cen często zamyka się w kilku, decydujących o zakupie, złotych. Internet sprawił, że łatwiej dotrzeć do poszukiwanego towaru – zarówno drobnicy, jak i konkretnego gitarowego sprzętu. Sam pamiętam, gdy chodziłem po sklepach w poszukiwaniu kostek czy strun i nigdzie nie mogłem dostać tego, czego chciałem… Dziś klikasz i po temacie. Ale nie oznacza to wcale, że sklepy muzyczne zniknęły, chociaż niekiedy widać, że wybór towaru robi się coraz mniejszy.
 
Sam ostatnio rozglądam się za nową gitarą, a poszukiwania nowego wiosła zawiodły mnie z Rzeszowa do Krakowa, gdzie w Składzie Muzycznym ograłem parę modeli Gretscha. Przy okazji pogawędki z Rafałem Majewskim ze Składu, wyszło parę ciekawostek, o które postanowiłem podpytać także właścicieli innych, rozsianych po Polsce stacjonarnych i internetowych sklepów muzycznych.
Często spotykana sytuacja, na którą najbardziej narzekają właściciele sklepów stacjonarnych, polega na tym, że do sklepu przychodzą ludzie, żeby sprawdzić dany sprzęt, a później szukają najtańszej opcji zakupu przez internet. Fakt zdarzają się tacy klienci – mówi Paweł Szulc, właściciel sklepu Music Store z Poznania Zawsze można w sieci kupić coś taniej, ale czy lepiej? Gitara gitarze nigdy nie jest równa. Kto się odważy wydać dziś 10 tysięcy złotych bez wsparcia ze strony sklepu i serwisu? Kiedyś takich przypadków było więcej, teraz klient chce mieć wszystko w jednym punkcie, gdzie może przyjść, zapytać itd. Dla przykładu, około tydzień temu przyszedł do nas klient, który, na szczęście nie u nas, testował sprzęt Yamaha, ale wypatrzył i kupił taki sam w USA za połowę ceny. Ów klient otrzymał chińską podróbę instrumentu, który sprawdzał i przyszedł do nas, do autoryzowanego serwisu Yamaha, żeby mu opisać instrument do reklamacji, bo to nie jest to, co zamawiał. Pytanie – ile takiego klienta skasować 500 czy 1000 złotych?

Są ludzie, którzy przyjdą, wymacają, zabiorą czas sprzedawcy, po czym bez słowa klepią aukcje w internecie – tłumaczy Grzegorz Łysek właściciel sklepu Gama z Rzeszowa. – Niestety miałem kilka przykrych sytuacji, kiedy klient wybadał produkty u mnie w sklepie, a później okazało się, że połakomił się różnicą 30zł na ogólnej kwocie rzędu 1000zł i kupił przez internet. Niektórym klientom brakuje swoistej dojrzałości do negocjowania lepszej ceny. Ja sam osobiście kupując elektronikę upewniam się, jaka jest przeciętna, korzystna cena w necie, a później idę do sklepu w Rzeszowie i negocjuję.
Wydaje się, że wszystko rozbija się o kwestie typowo matematyczne – czyli cyferki. Ale czy tylko niska cena ma wpływ na to, gdzie zakupimy dany sprzęt? Analizując popularność aukcji w internecie, które oferują najtańszy towar z danego asortymentu wydaje się, że tak, ale czy na pewno?

Cena to sprawa, co najmniej drugorzędna – twierdzi Przemysław Zalewski, właściciel sklepu internetowego Tanie Struny. – Obsługa klienta na odpowiednio wysokim poziomie, dobrze zorganizowana logistyka, szybka realizacja zamówień, fachowa pomoc oraz umiejętność radzenia sobie z sytuacjami wyjątkowymi (reklamacje, zaginięcia towaru itd.) to moim zdaniem ma prawdziwe znaczenie.
 
Cena często nie ma znaczenia, jeśli jest normalna – dodaje Rafał Majewski, właściciel sklepu Skład Muzyczny z Krakowa – Trzeba mieć towar i trzeba umieć budować własną pozycję oraz autorytet. Gdyby ludzie kupowali więcej u siebie w mieście to mieliby większy wybór i lepsze ceny. Sklepy stacjonarne, które zaniżają ceny i pchają sprzedaż na portale aukcyjne często pozbywają się własnej indywidualności. Klient pamięta, że coś kupił na allegro, a nie od kogoś konkretnego.

Zaniżanie ceny to dość poważny problem – mówi Dawid Laboga, producent marki DL David Laboga. – Ja z tym walczę, ale niestety nie każdy producent/dystrybutor chce z tym walczyć. Według mnie sklepy internetowe powinny mieć niższe rabaty od sklepów stacjonarnych, albo mieć bardzo silną politykę cenową. Zresztą, sklepy, które zaniżają ceny są mało kreatywne. Nie zdają sobie sprawy z tego, że taka wojna cenowa nie ma końca, bo każdy będzie zaniżać ceny o te kilka złotych w dół, aż dojdzie do tego, że interes zrobi się mało opłacalny. Przez takie działania padło już wiele sklepów stacjonarnych. Myślę, że można zaoferować wiele klientowi nie dotykając ceny. Np. szybką dostawę czy darmową wysyłkę.
To smutna prawda – potwierdza Grzegorz Łysek z Gamy. – Handlowcy biją ceny na głowę zamiast po prostu utrzymywać marżę na rozsądnym poziomie, co pozwoli im na rozwój ich firm. Stara zasada "u mnie kupisz najtaniej" czasem prowadzi do upadku sklepu.

Zatem czy stacjonarne sklepu przejdą do historii, wyparte przez cięcie cen ze strony sklepów internetowych?

Absolutnie NIE – podkreśla Grzegorz z Gamy. –  Jestem zwolennikiem teorii "przyjdź, zagraj, wypróbuj, kup świadomie". Dzięki temu nie będziemy się później szamotać przy zwrocie produktu, jak to ostatnio słyszałem u kolegi w sklepie, "bo w YouTube to grało lepiej". Myślę, że podobnie jak w reklamie papieru, nie będzie takiego zupełnego przejścia. Sądzę, że realnie czeka nas "stacjonarnych" mocne przeszeregowanie, a Ci, którzy nie dopasują się do obecnych i przyszłych warunków po prostu zlikwidują swoje sklepy.

Branża muzyczna jest pod tym względem "bezpieczna" na tle sklepów, np. z elektroniką użytkową czy też książkami – twierdzi Przemysław Zalewski z Tanich Strun. – Ze względu na specyfikę towaru kontakt za specjalistą oraz możliwość "dotknięcia" produktu sprawi, że stacjonarne sklepy muzyczne są i będą cały czas potrzebne. To, co czeka sklepy stacjonarne to naturalna selekcja, która wyeliminuje podmioty słabe.

Myślę, że za kilka lat będziemy mieli więcej specjalistycznych sklepów z drogim sprzętem i będą to dzisiejsze „dobre” sklepy – mówi Dawid Laboga. – Sklepy z tanimi, “chińskimi“ towarami będą działały w internecie, bo kupując takie rzeczy nie ma potrzeby ich testowania. Za to gitarę za kilka tysięcy lepiej kupić w sklepie stacjonarnym. Dlatego myślę, że warto już dzisiaj budować markę sklepu na dobrych i drogich produktach.

Krok dalej w swoich poglądach idzie Paweł Szulc z Music StoreSklepy stacjonarne z wykfalifikowaną kadrą biją na głowę te internetowe. Dlatego uważam, że sklepy internetowe polegną, ale wraz z nimi małe sklepy stacjonarne. Nie znam żadnego sklepu internetowego w Europie, który nie ma zaplecza w postaci porządnego sklepu stacjonarnego. W 99% przypadków sklepy internetowe nie mają towaru na stanie tylko sprowadzają go pod zamówienie. Czy klient chce dzisiaj czekać? Nie, on chce teraz, już, zaraz. To nie jest problem tylko naszej branży – tak jest wszędzie, a ile potem jest z tym problemów… a to nie dojedzie, a to uszkodzone, a jak podłączyć, a jak ustawić… i co ma potem tzw. klient internetowy zrobić? Takich przykładów są dziesiątki. Kto wie, może dożyjemy czasów, że nie będzie w ogóle sklepów stacjonarnych, ale to chyba dopiero po IV wojnie światowej.

To jest kwestia logistyki i specyfiki danego rynku – dodaje Rafał ze Składu Muzycznego. – Bez internetu tradycyjne sklepy nie mają obecnie szans na rynku, bo jak zaprezentować inaczej ofertę? Sklepy internetowe bez stacjonarnej siedziby też nie będą mogły rozwinąć się poza pewien poziom.

Co zatem zrobić, żeby przetrwać na rynku?

Żeby nie być "kolejnym sklepem muzycznym" trzeba się wyróżniać – mówi Dawid Laboga. – Trzeba mieć coś, czego inni nie mają. Ciężko dostępny sprzęt, wzbudza zazwyczaj bardzo duże zainteresowanie. Myślę, że to jest właśnie klucz do sukcesu. Problem polega na tym, że wiele sklepów po prostu nie potrafi sprzedawać drogiego sprzętu. Albo sprzedawcy mają małą wiedzę na ten temat, albo zasłaniają się kryzysem, którego ja osobiście nie czuję.

Sklep musi mieć swój indywidualny charakter i starać się robić coś więcej oprócz sprzedaży sprzętu – wyjaśnia Rafał ze Składu Muzycznego. – W Składzie Muzycznym stawiamy na bliskie relacje z ludźmi, którzy najpierw coś u nas kupują, a potem coś z nami robią. Przykład? Ostatnio wsparliśmy pomysł zrobienia giełdy instrumentów w Krakowie. Pomagamy też przy koncertach. KSM, czyli Krakowska Scena Muzyczna jest naszym sztandarowym projektem, który cały czas się rozwija i już wykroczył poza ramy jednego miasta. Myślę, że z tego będzie kiedyś dużo fajnych rzeczy.

Mimo tego, że w polskich sklepach dostępne jest sporo różnego rodzaju sprzętu, to słychać opinie, że lepiej ściągać sprzęt z USA czy z zachodu, bo jest lepszy od tego, który można dostać na miejscu.

Zdarza się, że gitarzyści ściągają gitary ze stanów, bo niestety te, które trafiają na polski rynek nie mają nic wspólnego z jakością, która jest na rynku np. USA – twierdzi Dawid Laboga. – Nie mówię, że to reguła, bo dotyczy to tylko kilku marek, ale niestety tak bywa. Osobiście znam kilku dystrybutorów, którzy oferują najwyższej jakości sprzęt gitarowy, ale im się chce i nie chodzi tu tylko o pieniądze. Poza tym, na zachodzie jest dużo większy wybór tego, czego się szuka. W Polsce są sklepy, gdzie znajdziemy światowe marki i w kilku sklepach stacjonarnych znajdziemy nawet duży lub bardzo duży wybór. Niestety tych sklepów jest zbyt mało.

Gorszy sprzęt w Polsce? Bzdura! – protestuje Rafał ze Składu Muzycznego. – Po pierwsze, przecież taka selekcja kosztuje. Po drugie, jakiej firmie zależy, aby zaniżać standardy? Takie akcje nigdy się nie opłacają, bo w każdym biznesie zawsze chodzi o długoterminowe działanie. Tylko cwaniactwo jest krótkoterminowe. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że w zarządach takich firm jak choćby Fender siedzą cwaniaki. Ostatnio przeczytałem, że od 2008 roku Gibson wierci komory w deskach, bo oszczędza na drewnie. To jest taka sama bzdura i spekulacja. Dodam jeszcze, że często sami sprzedawcy uwiarygadniają takie mity, dlatego, że nie mają w swojej ofercie danej marki np. Gibsona albo, Gretscha. Swoją drogą, Gretsch wbrew obiegowej opinii jest robiony w Japonii, a nie w USA. Nasza branża karmi się różnymi mitami, ale widocznie tak ma być :).

 
Opinii jest wiele, ale fakt jest jeden. Nie ma nic przyjemniejszego dla gitarzysty, niż wpaść od czasu do czasu do porządnie zaopatrzonego sklepu muzycznego :)

Powyższe fotki wykonała moja przemiła małżonka w sklepie Skład Muzyczny w Krakowie