W końcu. Po miesiącu z okładem miałem okazję, żeby sprawdzić jak Orange Dual Terror sprawuje się na żywo. Warunki typowo undergroundowe – lokal raczej z tych mniejszych niż większych, ludzi sporo, sufit nisko – akustyka nie powala. Swój Dual Terror podpiąłem pod paczkę Randalla 2x12 na głośnikach Celestion Seventy 80, a głośność odkręciłem jak na próbach, na jakieś 45% mocy przy wykorzystaniu pełnego zestawu lamp. No i co tu dużo pisać. Wzmacniacz się przebija, słychać go i na scenie i pod sceną. Przy mocniejszym rozkręceniu sprzętu można swobodnie grać nawet małe koncerty na samych tyłach. Orange Dual Terror na żywo daje sobie radę i, jak mawia pewien litewski kulturysta, nie ma lipy.
Fot: Beata Mazurek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz