Seria małych headów Labogi ciągle się rozwija. Po 15 watowym headzie The Beast i jego 30 watowej ulepszonej wersji The Beast 30W Plus na facebookowym profilu marki pojawiła się zajawka nowego heada Beast Classic 30.
Na pierwszy rzut oka nowy head od swojego poprzednika różni się jedynie stroną wizualną. Żeby był bardziej „classic” zmieniono czcionkę loga serii Beast, a gałki potencjometrów oraz siatkę wymieniono na jasną, oldschoolową barwę. Efekt jest taki, że head rodem z 2013 roku, wygląda jak klasyczny sprzęt z ubiegłego stulecia. Gitarzyści, którzy uznają Ibaneza za ikonę stylu z pewnością do takiego wyglądu heada się nie przekonają, ale jeżeli komuś w duszy gra rock’n’roll to nowy design heada Labogi może się podobać. Mi się podoba. Ma klimat.
Wygląd wyglądem, ale co mamy na pokładzie nowej bestii? Na froncie mamy identyczny układ jak w 30W Plus. Myląca może być zmiana czcionki, ale funkcjonalnie mamy dokładnie to samo – dwa kanały, dwa ustawienia mocy (15W i 30W), 3 potencjometry do ustawienia brzmienia przesterowanego kanału i 2 potencjometry do ustawiania kanału czystego – czyli wszystko, czego można potrzebować.
Czy 30W mocy to mało? Skądże znowu. Sam używam już od ponad roku 30W heada Orange i grając próby i koncerty, może ze dwa razy rozkręciłem go na więcej niż połowa mocy. A mały head ma taką przewagą, że działa jak należy, a nie ma z nim kłopotów przy transporcie. No i nie waży 20 kilo plus.
Oficjalna premiera heada odbędzie się na tegorocznych targach Musikmesse we Frankfurcie i pewnie dopiero wtedy dowiemy się jakie, oprócz tych widocznych gołym okiem, zmiany zaszły w nowym headziku Labogi. Ciekawe czy zmieniło się również brzmienie, na bardziej „classic”.
A tu dla porównania macie zdjęcia poprzednich wersji headów z serii:
Fot: www.laboga.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz