Kable Soundstage – polska produkcja, zagraniczne komponenty

Pozostając w temacie kabli gitarowych produkowanych w Polsce nadszedł czas na pochodzącą z Włodawy firmę Soundstage. Wprawdzie nie są oni typowym producentem okablowania, ale składają ręcznie swoje produkty z gotowych, wysokiej klasy komponentów – niemieckich przewodów instrumentalnych Sommer oraz wtyków Neutrik z Liechtensteinu. Autorskim elementem, który wyróżnia kable Soundstage od innych, jest dołączane zapięcie kabla na rzep z logiem firmy.
Kable Soundstage występują w trzech wariantach: Economy, Standard i Hi-End, które oprócz ceny różnią się wykorzystanymi w nich składnikami – typem przewodu Sommer i rodzajem wtyków od Neutrika bądź Reana w kablach ekonomicznych.
Jakość wykonania kabla nie budzi żadnych zastrzeżeń. Cały przewód złożony jest starannie i nie różni się od markowych, produkowanych seryjnie kabli. Wszystkie lutowania wykonano cyną z domieszką srebra. Przewód Sommer – w przypadku mojego kabla Sommer Cable SC Spirit XXL – jest dość gruby i mocny. Z zewnątrz mamy osłonkę z PVC, która okrywa miedziany splot wzmacniający przewód oraz dodatkowy ekran z przewodnika węglowego, co zapewnia pełne ekranowanie kabla. Każdy, kto miał do czynienia z wtykami Neutrik, wie, że to górna półka w swojej kategorii. Mocna, metalowa obudowa, pozłacany wtyk i ten charakterystyczny, lekko szorstki rodzaj metalu, z którego wykonano końcówkę wtyku. Całość sprawia bardzo solidne wrażenie. No ale najważniejsze jest w końcu brzmienie, jakie zapewnia przewód i tu, jak można się spodziewać także nie ma przykrych niespodzianek. Niski poziom szumu, szeroki zakres przenoszonych częstotliwości, uwypuklenie zarówno niskich jak i wysokich dźwięków. Po prostu kable od Soundstage zachowują się tak jak powinny – nie przeszkadzają w przesyle sygnału i nie przekłamują brzmienia.
Stosunek jakości do ceny produktu jest bardzo korzystny. Kable z serii Standard nie przekraczają 85zł, a Hi-Endowe przewody kosztują maksymalnie 127zł za 8 metrów. Porównując do konkurencji, cena jest niewątpliwie atrakcyjna.
Kable Soundstage najłatwiej dostać bezpośrednio ze strony internetowej firmy. Wybór dostępnych wariantów wtyków, przewodów i długości jest naprawdę szeroki. Sam kontakt z producentem jest szybki i sympatyczny, więc w razie życzeń specjalnych, co do komponentów kabla problemów być nie powinno. Czas oczekiwania na dostawę gotowego produktu jest szybki gdyż zazwyczaj oferowane kable są na stanie.
Z czystym sumieniem mogę polecić kable Soundstage. Sam włączyłem je do swojego podstawowego scenicznego zestawu, a zapewniam, że miałem z czego wybierać.

Zalety:
- komponenty wysokiej jakości
- wykonanie
- brzmienie
- stosunek cena/jakość
- szeroki wybór wariantów
- przewody składane w Polsce

Wady:
- śladowa ilość autorskich rozwiązań

Dunlop CGB-95 Cry Baby – klasyka kwakania

Pisałem kiedyś, że swoją przygodę z kaczką rozpoczynałem od tragicznego efektu Dimavery, który był najgorszą kostką, z jaką kiedykolwiek miałem do czynienia. Feralną kaczkę wymieniłem na klasyczny, a zarazem jeden z najprostszych efektów tego typu, czyli kultowy Dunlop CGB-95 Cry Baby, który jest o niebo lepszy, ale także ma swoje wady.
Zacznijmy może od zalet. Przede wszystkim kaczka Cry Baby jest solidnie wykonana. Sam efekt waży około dwóch kilogramów. Po zamontowaniu go w pedalboardzie zrobiło się naprawdę ciężko :) ale efekt, który jest intensywnie deptany powinien być mocny. CGB-95 odpalamy mocniej wciskając koniec pedału, pod którym ukryty jest przełącznik. Podobno jest to najsłabszy element całej konstrukcji, ale u mnie działa doskonale. Pod względem wykonania Cry Baby jest super.
Największym mankamentem Dunlop CGB-95 jest jego brzmienie. Na koncertach i na próbach sprawdza się bardzo dobrze, ale cała słabość brzmienia tej kostki daje o sobie znać dopiero w warunkach studyjnych. Oryginalne brzmienie Cry Baby jest szorstkie i ma dość nieprzyjemnie drapiącą górę. Ponadto, CGB-95 nie ma żadnego zewnętrznego potencjometru, którym moglibyśmy korygować zakres brzmienia, ale dobierając się do wnętrza urządzenia przy posiadaniu pewnych umiejętności elektronicznych można kaczkę zmodyfikować wpływając na barwę, jaką dzięki niej uzyskujemy. Nagrywając partie kaczki w studiu musiałem się trochę namęczyć, aby ukręcić na wzmacniaczu brzmienie, które nie będzie trzeszczało w wyższych partiach kwakania. Na koncertach czy próbach takie mankamenty nie rzucają się w uszy, a popularność tego efektu mówi sama za siebie. Ja swojego Cry Baby używam w połączeniu z chorusem CH-1 Bossa, który ociepla brzmienie i fajnie sprawdza się w partiach reggae. Na solówkach kaczki używam z opałką i także brzmi przyzwoicie. Reasumując, kaczka Dunlop CGB-95 to fajny sprzęt, zwłaszcza na początek w miarę profesjonalnego kwakania. W warunkach studyjnych nie powala, ale w pozostałych przypadkach spokojnie daje radę.

Zalety:
- solidna, metalowa obudowa
- łatwe włączanie i użytkowanie efektu

Wady:
- nieco „szorstkie” brzmienie
- kłopotliwy w warunkach studyjnych

Red’s Music Standard – dobry kabel za niewielkie pieniądze

Red’s Music to kolejny polski producent sprzętu muzycznego. Specjalnością Red’sa są ręcznie konfekcjonowane kable połączeniowe zarówno do instrumentów jak i do sprzętu nagłośnieniowego.  Dla gitarzystów Red’s Music oferuje trzy serie produktów – Economic, Standard i Studio. Różnice pomiędzy seriami dotyczą rodzaju wtyków. Economic to, jak sama nazwa wskazuje, wtyki niewysokiej klasy. Standard posiada autorskie wtyki Red’s Music, a serię Studio oprócz wtyków Red's opcjonalnie można uzborić we wtyki marki Neutrik. Ja miałem okazję przetestować, na co stać kable Red’s Music Standard.
Kable prezentują się schludnie, elegancko i klasycznie. Uwagę przykuwają srebrzyste, niklowane i dość spore wtyki Red’s z pozłacanymi końcówkami i możliwością rozłożenia obudowy na czynniki pierwsze. Wtyk wygląda porządnie i solidnie. Sam przewód Red’sa jest niezwykle elastyczny. W porównaniu do innych kabli, z jakimi miałem styczność, Red’s jest najbardziej giętki i plastyczny. Przy stosunkowo grubym wtyku przewód wygląda dość skromnie, ale duża plastyczność sprawia, że z kablem można robić praktycznie wszystko. Chociaż zastanawia mnie jak przewód będzie się sprawował przy długiej i intensywnej eksploatacji przez lata.
Pod względem brzmienia kable Red’s Music Standard wypadają bardzo dobrze. W takiej półce cenowej ciężko znaleźć kable, które nie spłaszczają brzmienia oraz mają tak niski poziomie szumów i szerokie pasmo przenoszenia, jakie oferuje Red’s. Podczas testów kable Standard wypadały odrobinę lepiej niż nieco droższe przewody Planet Waves czy Proel. Co istotne, kable Red’s o długości 5m znalazłem w jednym ze sklepów internetowych w cenie niecałych 25złotych, a z taką ceną ciężko konkurować.
W swojej kategorii cenowej Red’s Music Standard wypada bardzo dobrze, więc jeżeli Twój budżet na sprzęt jest niewielki to polecam rozglądnięcie się właśnie za tymi kablami.
Zalety:
- bardzo dobry stosunek jakości do ceny
- made in Poland

Wady:
- dość cienki przewód

UPDATE:

Poniżej dwie fotki od producenta przedstawiające schemat kabli Red's

No Logo – kostka z własnym nadrukiem

Niby niewielki kawałek tworzywa, a ciężko bez niego wyobrazić sobie grę na gitarze. Kostka do gitary to rzecz absolutnie podstawowa, dlatego też warto grać kostkami, które są jedyne w swoim rodzaju. Firma No Logo z Torunia produkuje customowe kostki, na których można umieścić własny nadruk, rysunek bądź logo Twojego zespołu.
Kostki No Logo wykonane są z acetalu, podobnie jak produkty Claytona. Powierzchnia kostki jest matowa i nie ślizga się w dłoniach. W ofercie No Logo znajdziemy cztery grubości  (0.5, 0.8, 1.0 i 1.2mm) i dziewięć kolorów. Do wyboru mamy też dwa kształty – standardowy i trójkątny.
Ja mam kostki standardowe o grubościach 0.5 oraz 0.8 i pod względem jakości nadruku No Logo wypada nad wyraz dobrze. Druk jest wyraźny  i dobrze się trzyma. Choć w całej partii znalazły się też kostki z nierównym drukiem, ale to drobny odsetek. Jeżeli chodzi o jakość produkcji, to przy cieńszych kostkach wszystko wygląda idealnie. Przy 0.8 zdarzają się nierówności przy krawędziach, ale wszystko w granicach normy. Kostki No Logo testowałem w warunkach bojowych na kilkugodzinnej próbie i pod względem jakości materiału nie mam żadnych zastrzeżeń.
Ogólnie kostki No Logo prezentują się dobrze. Pod względem zespołowego gadżetu No Logo wypada świetnie. Co ważne nie trzeba od razu zamawiać dużych partii. Minimalna ilość zamówienia to 45 sztuk. Ceny także są zachęcające. Szkoda tylko, że nie ma większej ilości grubości kostek do wyboru, jak choćby 0.6 lub 0.7, bo wtedy byłoby już naprawdę super.
Zainteresowanych odsyłam na stronę internetową No Logo.

UPDATE (17.04.2013):
W kwietniu 2013 roku firma No Logo zmieniła materiał, z którego produkuje kostki.
Aktualne informacje w nowej recenzji kostek No Logo Picks.